*perspektywa Cataleyi*
Witaj piąteczku! Kochanie, tak długo na Ciebie
wyczekiwałam... Chuj z tym, ze mamy wakacje.
Piątek, to piątek. Wakacje zmieniały jedynie to, ze miałam
więcej 'weekendów'.
Moj tydzień przybierał inna postać. Był podzielony. Piątek-niedziela,
to jeden weekend,
później poniedziałek-trzeźwienie, wtorek-czwartek, drugi
weekend,
piątek do południa trzeba było dojść do stanu normalności,
by wieczorem znowu zabalować.
Można powiedzieć, ze w domu teraz byłam gościem, ale chyba
nawet nikt tego nie zauważył.
no tak, mamusia manager jakiegoś tam jebanego sportowca,
nawet nie wiem kogo, ważne, ze
często wyjeżdża, a hajs leci na konto. Tatuś tez nie może w
domciu wysiedzieć,
wiec lata chuj dookoła świata, jako kamerzysta jakiegoś
typka like a Bear Gryllis czy chuj
tam, mniejsza. Kolejna dobrze płatna posada w mojej
rodzinie. A ja? Ja korzystam z życia,
jak tylko jest to możliwe. Lubię dobra zabawę, nic na to nie
poradzę, ale to tylko młodość.
Jeszcze będę musiała być poważna. Ale to jeszcze długo
musicie poczekać...
W sumie to gdyby nie imprezy, to nie byłabym sobą.
Siedziałabym w domu w jakichś nerdach,
przed kompem, szukając 'miłości'. A właśnie! Czy cos takiego
istnieje?
Nie wiem, nie doświadczyłam, mnie sie nie pytajcie, ja tu
tylko sprzątam...
Dzięki rodzicom mogę sobie pozwolić na wszystko co teraz
mam. Jednak nie obnoszę sie
z tym, jak co poniektóre dziunie. Dla mnie wszyscy są równi.
Owszem, nie wszyscy z niższej
klasy społecznej są spoko, ale to tylko dlatego, ze
postrzegają takich jak ja za nie wiadomo
kogo i myślą, ze my robimy tak samo -.- Nie. Kurwa, a tak w
ogóle, to który mamy dzień
tygodnia, ze mnie na takie przemyślenia zebrało? Ciekawe...
Gdybym tylko pamiętała, co
wczoraj ćpałam, to ni chuja bym sie tego więcej nie ruszyła.
Co jak co, ale typem
filozofa to ja nie jestem i raczej być nie zamierzam. No nie
,kto wymyślił cos takiego jak
telefony? Kurwa! Rozjebać to mało. Teraz to małe chujstwo
będzie dźwięczeć, a ja nie
wiem gdzie ten wynalazek jest. O jest! Znalazłam! Dziwne...
Dalej słyszę ta
melodyjkę, a na ekranie nic nie widnieje... Co jest? Laptop
-.- Podbiegłam do niego, na
tyle szybko, na ile w moim stanie było to możliwe.
-Kto śmie zakłócać mój sen?- wydarłam sie z zamkniętymi
oczami.
-Tez sie cieszę że cie widzę-no tak, Nelle- E, bejbe, nie
widziałaś gdzieś moich spodni?
-Czy ty jesteś przypadkiem w mojej łazience?- zapytałam
widząc w ekranie znajome mi
kafelki na ścianach.
-A gdzie mam kurwa być?
-Ja pierdole, nie mogłaś wyjść jak człowiek i sobie ich
poszukać? Musiałaś mnie budzić?
-No sorry, ale kupę robie.
-Ze co kurwa? Srasz i ze mną gadasz, weź sie ogarnij -.-
-A spierdalaj. Znajdź mi te spodnie, zaraz wyjdę.
-Tylko nie zapomnij sie rozłączyć- przypomniałam jej i
zaczęłam przeszukiwać mój pokój- Jesteś
pewna, ze wróciłaś wczoraj w tych spodniach?
-Chuj wie.
-Aha- rozłączyłam się. Nagle z mojego lóżka dobiegł...jęk?
Co? Podeszłam bliżej i ściągnęłam
kołdrę w dol. To był błąd, Kenzie spal nago -.- Popatrzyłam
na niego z politowaniem-Kotek,
czemu jak jesteś u mnie to spisz nago? To pewnie ty smyrałeś
mnie po nodze!
-Witaj słońce. Spie nago, gdyż ta męskość, nie może być
zniewolona przez bokserki. Ona musi
być cały czas w gotowości!- zrobił gest rekami, który
wyglądał jak znak rozpoznawczy
supermena. Swoja droga spod lóżka wyciągnęłam jego gacie z
podobizna bohatera.
-Masz-rzuciłam tak, ze dostał nimi w twarz- Ej a nie
widziałeś gdzieś spodni Nelle?
-To ona je wczoraj miała?- chłopak wytrzeszczył oczy.
-Dobra, mniejsza o to. Dam jej jakieś swoje.
-Wróciłam! Tęskniliście?- wydarła się wychodząca z kibla
Janelle. Widząc nasz entuzjazm,
którym po prostu tryskaliśmy, zrezygnowała- To jak? Są
gdzieś te moje gacie?
-Taa, chyba jednak nigdy ich juz nie odzyskasz...
-Trudno- jakoś sie nie przejęła. No tak, przecież w jej garderobie
jest pełno spodni. Szortów,
dresów i tym podobnych. Chociaż lubiła tez sukienki i
spodniczki. Jednak jej znakiem
rozpoznawczym były spodnie. Pamiętam gały chłopaków, jak
ubrała sukienkę i powiedziała,
ze nie będzie w niej jeździć na desce. Ale to było zakończenie
roku szkolnego. Myślę, ze
ona nawet bardziej woli sukienki, ale ze względu na wygodę i
deskę, chodzi w spodniach.
Jak znaleźliśmy sie w trójkę w moim łóżku? To proste. Byliśmy
na imprezie, blisko mojego
domu, byliśmy zapewne tak najebani, ze nie chciało im sie
iść, chociaż Nelle mieszka dom
dalej, a Luka dom dalej niż Nelle. No tak, jesteśmy leniwi.
Jedno łóżko? Mam je duże.
Spokojnie zmieściłaby sie jeszcze jedna osoba. Kocham moje
łóżko. Jestem z nim w związku i
to stałym, nic nie jest w stanie nas rozdzielić. Love forever. Serio to gówno co ćpałam
musiało być ostre, bo cos dużo myślę tego ranka. Nieważne,
idę spać dalej. Jak pomyślałam,
tak zrobiłam, jebłam sie na łóżko i odpłynęłam. Nie obchodzi
mnie co zrobi ta dwójka.
*perpektywa Nelle*
Obudziłam sie w nieswoim pokoju, co jest raczej normalne w
wakacje. Chociaż tyle ze rodziców
w domu prawie w ogóle nie ma, to sie nie doczepiają, ze mnie
w domu na noc nie ma. Mimo to i
tak kontrolują mnie maksymalnie, jak tylko mogą przez telefony.
Chuj by strzelił IPhony i
rozmowy 'twarzą w twarz'. Dzięki temu cholerstwu rodzice
widza gdzie jestem, dlatego tez
zazwyczaj daje maksymalne zbliżenie na mój ryj, co by nic
innego widać nie było.
Niemożliwe jest godzina 13, a ja nie mam jeszcze żadnego
polaczenia nieodebranego. Święto!
Albo rodzice o mnie zapomnieli... A to chyba nawet lepiej.
Chociaż nie do końca, bo w
weekend są moje urodziny, żądam prezentu! Albo nie, żądam
imprezy! Z tych przemyśleń zebrało
mi sie na popołudniową kupę, bo poranna to juz jej nazwać
nie można -.- Ej, a gdzie są moje
gacie? A zapytam później Cataleyi. Ło kurwa, jak ona nienawidzi,
jak sie tak do niej mówi.
Jeszcze tylko zgarnę mojego Notebooka i mogę iść na obrady
:D Okej, muzyczka jest, klimacik,
to teraz poczytam sobie wiadomości, przeglądnę fejsa, bloga
Nil, pogodę, jakieś imprezki...
Zaraz, zaraz, moja impreza jest jutro? ;o O mamo, to juz? Co
jest dzisiaj? Piątek? Szybko.
Dzisiaj odpuszczam sobie imprezę, muszę być gotowa na
jutrzejszy epicki melanż! Dobra, ale
na razie musze znaleźć moje spodnie. Zadzwoniłam przez skypa
do Nil, spala i była wkurwiona,
ze ja obudziłam, no cóż, życie. Ma poszukać mojej zguby.
Okej, posiedzenie zakończone,
wychodzę, ale wchodzić nikomu nie polecam. Nikt nie znalazł
moich spodni, czyli najbardziej
prawdopodobnie, to w ogóle w nich nie wróciłam. Ahh... te
imprezy w New Jersey... Chciałoby
sie powiedzieć, ze niezapomniane, niestety, większość z nich
nie jest zapisana w pamięci.
Dobra, Nila poszła spać, czyli ja mam sobie wziąć jakieś
gacie z jej garderoby, no problem.
Kenzie gdzieś polazł, pewnie jak to on, albo do kibla, albo
do kuchni, po jakieś żarcie.
Wybrałam sobie z garderoby mojej przyjaciółki jakieś szorty,
bo słońce dzisiaj było
przepiękne, zaraz wyskoczę pewnie z Lucasem na rampy. Ale
musze iść do domu sie ogarnąć.
Nila ma przy swoim pokoju łazienkę, ale ma w niej tylko
prysznic, a ja chce sie wykąpać
w wannie, a na korytarz mi sie nie chciało wychodzić.
Zebrałam manatki i zeszłam na dol.
Tak jak myślałam, Kenzie robił porządki w lodówce Nil. Jak
on może tyle wpierdalać, a
ma zajebisty kaloryferek? Proste. Siłka, to jego drugi dom,
zaraz po skate parku. Kenzie oderwał się na krótką chwilę.
- O fej. Szesz szosz fo chenienia?- powiedział z pełną
buzią.
- Możesz mi kawę zrobić, z dużą ilością mleka- posłałam mu
piękny uśmiech, żeby się zgodził.
-No tak, kacyk jest, czyli Coffee&Cigarette
obowiązkowo-zaśmiał się.
-Jak ty mnie dobrze znasz- skierowałam się na taras, żeby
zapalić. Nie będę dymić w domu Nil, bo przecież ani ona, ani ja, ani Kenzie ‘nie
palimy!’ Tak. Zaraz dołączył do mnie chłopak, z parującą kawą z ekspresu.
Zaciągnęłam się jej zapachem, a w tym czasie Kenzie pociągnął bucha z mojego
szluga.
-To gdzie się dzisiaj wybieramy?- zapytał jedząc kolejną kanapkę. Nie mogłam na to patrzeć, po
prostu rzygać mi się chciało. Na kacu prawie w ogóle nie jem, jedynie moja kawa
i fajki wchodzą w grę. Nila ma na odwrót. Ona nie może wtedy palić, bo jej się
wróci.
- Dzisiaj? Ja
nigdzie, mam nadzieję, że wy też.
-Ale dlaczegooo?- zrobił smutną minkę.
-Bo jutro jest moja impreza, a jak się dzisiaj zalejemy, to
jutro nie damy rady- też żałowałam, że nie mogę się dzisiaj zabawić, ale jutrzejszy
wieczór miał mi to wynagrodzić.
-To już jutro?- Jacie takiego wytrzeszczu, to jeszcze nie
widziałam ; o
-Tak, jutro. Ej idziemy pojeździć?
-Sorki kochanie, ale dzisiaj nie mogę, obiecałem rodzicom,
że im pomogę.
-Weź nie kłam- Co jak co, ale niech się wysili na lepsze kłamstwo. Od kiedy
to on taki rodzinny się zrobił?
-No dobra. Przejrzałaś mnie. Umówiłem się.
-Uuuu. Chłopak, czy dziewczyna?
-Dziewczyna, ale ma niezłego brata…-oblizał usta. Zaśmiałam
się na widok jego miny.
-No to trudno. Życzę powodzenia-cmoknęłam go w policzek i
skierowałam się do wyjścia. Odnalazłam moją torebkę, a w niej klucze i wyszłam. Powolnym krokiem
znalazłam się w domu. Zamknęłam za sobą drzwi, bo rodziców jak zwykle nie było
-.- Udałam się do łazienki. Napuściłam wody po brzegi, dodałam olejek i
wskoczyłam to wrzątku. Lubię ten stan, kiedy woda parzy moje ciało,
pozostawiając na nim czerwone ślady i swąd. Włączyłam sobie na moim laptopie
muzykę i odpłynęłam. Dosłownie. Zatraciłam sie w muzyce, pianie, której było
bardzo, bardzo
dużo. Powoli zatracałam się w tym wszystkim, co mnie otaczało.
Po chwili-nie wiem, czy krótkiej czy długiej, w każdym bądź
razie, woda była już chłodna- usłyszałam pukanie do drzwi.
Zdziwiłam się, bo przecież nikogo oprócz mnie nie było w domu.
Może to Nila, albo Kenzie. Przecież maja klucze do mojego
domu, tak samo jak ja do ich. Pukanie nie ustało, wręcz zamieniło
się w natarczywe walenie w drzwi. Wkurwiona wyszłam z mojej
oazy spokoju, owinęłam się w ręcznik i otworzyłam drzwi, moim
oczom okazała się moja...rodzicielka? No dobra, jej się
tutaj nie spodziewałam.
-Och to ty...- no co ty O.o serio? Mogłabym powiedzieć to
samo. Tyle ze ja w tym domu jeszcze mieszkam, nie to co ona -.-
-Tez się cieszę, ze cie widzę, mamuś. Kogo innego mogłaś się
spodziewać? Spokojnie, nie ma tam żadnego mojego
kochanka- powiedziałam, widząc jak moja matka próbuje
zaglądnąć przez moje ramie do wnętrza pomieszczenie, z którego
wydobywała się para.
-Och, wiesz, ze nie o to mi chodzi...- ,,Ta ja już znam
twoje zamiary''- dopowiedziałam sobie w myślach.
-Przepraszam- wyminęłam starsza kobietę w drzwiach i udałam
się do swojej meliny, czyli pokoju. W środku panował półmrok,
spowodowany zasłoniętymi roletami. Szybko je odsunęłam i
otwarłam okno, wpuszczając, świeże, gorące i lekko odświeżające
do wnętrza. Ło kurwa, ale tu syyf... Pasowałoby tutaj
posprzątać, przed jutrzejsza impreza. Zrzuciłam z siebie szlafrok
i założyłam świeżą bieliznę. Wzięłam się za 'artystyczny
nieład' w moim pokoju. Oczywiście nie obyło się bez muzyki.
Podłączyłam mój laptop do dosyć sporych rozmiarów kolumn,
zamieszczonych w moim pokoju i puściłam muzykę na full. Zaczęłam
tańczyć i śpiewać, do napotkanych na mojej drodze przedmiotów.
Nie to wcale nie było dziwne, pff... No i pięknie, 15 minutek
i pokój czyściutki, aż lśni! Ze zmęczenia, sprzątaniem i wczorajsza
impreza, padłam na łóżko. Nie trwało to jednak długo,
gdyż do pokoju wbiła moja mamusia, oznajmiając, ze wyjeżdża,
przelała mi hajs na konto, a ja mogę rozpierdolić ten dom,
podczas trwania tej osiemnastki. No dobra, może tego ostatniego
nie powiedziała, ale ta opcja wydaje się być fajna. Musze
tylko poprosić kogoś, żeby przywiózł mi alko i wszelakie
inne żarcie i picie na chatę, bo na desce tego raczej nie przyciągnę
-.- Wykonałam parę telefonów i już po chwili zjawili się moi
koledzy,
którzy pomogli mi wszystko ogarnąć. Nie chciałam
którzy pomogli mi wszystko ogarnąć. Nie chciałam
przeszkadzać, ani Nil, ani Kenziemu. Ta pierwsza pewnie
spala, a Lucas miał randkę. Nawet nie ogarnęłam, ze jest już ciemno,
to było dziwne, bo mamy środek lata, wiec nie robi się ciemno
tak szybko. No tak, godzina wszystko tłumaczy- 1:38 -.- Pasuje
się wyspać porządnie, żeby mieć sile na imprezkę. Jebłam się
na łóżko i zasnęłam.
__________________________________________
No to pierwszy rozdział za mną. Następny nie wiem kiedy się pojawi, ale będzie z perspektywy Kenziego i będzie też opisana impreza. Enjoy! <3