*Perspektywa Niall'a*
Moje zycie jest do dupy. Musialem sie przeprowadzic z mojej pieknej i zielonej Irlandii do piaszczystego New Jersey. A dlaczego? Wszystko dlatego, ze nie moglem byc normalny. Po prostu jestem homoseksualny. Mi to nie przeszkadza, moim rodzicom takze. Ale kiedy moi znajomi sie dowiedzieli, wypieli na mnie swoje cztery litery. A wszystko przez jedna niewinna impreze.
Jak to piatek kazdy chcial sie zabawic, wlacznie ze mna. Umowilismy sie ze znajomymi do naszego ulubionego klubu. Jak zwykle drinki tance i te inne. Pelno ludzi calujacych sie na parkiecie i obmacujacych sie po katach, badz pieprzacych sie po kabinach w toaletach. Normalka. Wiedzialem od kilku miesiecy, ze cos jest ze mna nie tak. Zaczal mi sie podobac moj kolega Dorian. Za kazdym razem kiedy sie z nim widzialem, czulem cos niezwyklego, cos czego jeszcze nigdy wczesniej nie doswiadczylem. Nie czulem tego samego do zadnej dziewczyny, z ktorymi bylem. Nie wiedzialem, czy wlasnie tego chcialem, ale przeciez nie wyrzekne sie sam siebie. Nie ma kurwa mowy. Wlasnie na tej imprezie po wczesniejszym "rozluznieniu" Bylem w stanie pokazac Dorianowi co do niego czuje. Niestety bylismy najebani i on na nastepny dzien mnie wysmial i powiedzial mi ze to bylo po pijaku i dla niego to byla zabawa. Nosz kurwa. Z czym do ludzi? Po prostu powiedzialem mu prosto z mostu, ze mi sie podoba, ale on to olal i zwyzwywal mnie od pedalow. To jeszcze znioslem, bo bylem przygotowany na tekie rzeczy, ale nie musial do cholery isc do naszych wszystkich znajomych i powiedziec im o tym! Cala "nasza elita" odwrocila sie ode mnie. Gdyby nie wsparcie jakie mialem w rodzicach, posunal bym sie pewnie do gorszych czynow, ktoryvh pozniej bym zalowal. Na szczescie, ze mam ich. Mimo iz nie maja dla mnie zbyt duzo czasu, zawsze moge na nich liczyc. Mama jak sie dowiedziala, ze jej ukochanego synka zmieszali z blotem powiedziala, ze ona sie z nimi pierxolic nie bedzie. Mialem 1 dzien na spakowanie siebie i tyle widzialem moj rodzinny kraj. Wyjechalismy. Do New Jersey. Dlaczego akurat tam? Chuj wie. Ale nie jest zle. Ludzie tutaj sa bardziej tolerancyjni. Przynajmniej ci ktorych do tej pory zdazylem poznac. Kilka dziewczy stad chcialo sie nawet ze mna umowic, ale grzecznie im podziekowalem. I tak juz wiekszosc z nich wiedziala o mojej orientacji. Wiele z nich przez to trzymalo sie z daleko, ale przynajmniej nie wyzywali mnie od pedalow, jak ci w mojej szkole w Irlandii.
Nie wiem, dlaczego tak z rana wzielo mnie na wspomnienia i przemyslenia. Jest dopiero 7:56 a ja leze na lozku i rozpamietuje stare bole. Dosyc tego. Czas wstac. Jak pomyslalem, tak zrobilem. Zwleklem swoje zwloki, z jakze wygodnego lozka. Poszedlem odbyc poranna toalete. Moich rodzicow jak zawsze nie maw domu. Da sie przyzwyczaic. Ja mialem do tego duzo czasu- 18 lat -.- wszedlem pod prysznici rozkoszowalem sie wrzacymi strumieniami wody, rozbijajacymi sie o moje chlodne, przechodzace dreszczami cialo. Wtarlem w nie moj ulubiony zel pod prysznic. Szybko splukalem go z siebie i wyszedlem z kabiny. Wytarlem moje cialo, suszac przy tym recznikiem mokre po umyciu wlosy. Przejrzalem sie w lustrze po raz ostatni i opuscilem zaparowane pomieszczenie. Zanim zszedlem na dol byla juz 11:19 super -.- Obczailem lodowke, ale nie znalazlem w niej nic godnego uwagi, oprocz swiatla... Postanowilem isc do McDonald's, zeby cos zjesc. Mialem ochote na wrapa z krewetkami i duzego shake'a czekoladowego, o tak! Wzialem z gory swoj portfel i telefon, z szafy wyciagnalem bluze, w ktorej mialem klucze od domu i w koncu wyszedlem z mej fortecy. Spokojnie przemierzalem ulice, nie spieszac sie nigdzie. W koncu doszedlem do Mc. Tak jak w zesniej marzylem, zamowilem wrapa z krewetkami i duzego czekoladowego shake'a . Pozniej moze jeszcze skusze sie na McFlurry z karmelem i kitkat'em, me gusta :D Zasiadlem, przy wolnym stoliku dwuosobowym. Spozywalem posilek w ciszy, bo z kim mialem gadac? Z krzeslem? No wlasnie-.- Po chwili, jakiś chłopak wszedł do środka. Nie wiem, dlaczego, ale wszystkie oczy były skierowane w jego stronę, nawet moje, dopóki ten nie podszedł do kasy. Nie powiem, nawet przystojny był... Wtedy wszyscy wrócili do konsumpcji swoich posiłków, ja również. Właśnie myślałem, co będę robił przez resztę dnia, kiedy ktoś bezczelnie śmiał mi przerwać, jakimś głupim pytaniem -.-
-Czy to miejsce jest wolne?- już miałem powiedzić, że nie. Siedzi na nim mój niewidzialny przyjaciel, ale przemyślałem to i stwierdziłem, że to brzmiałoby idiotycznie. Podniosłem swój wzrok, zobaczyłem przed sobą tego samego chłopaka, który wywołał duże zamieszanie swoją obecnością tutaj.
-Raczej nie powinieneś tutaj siedzieć- ostrzegłem go- To dla twojego dobra, chyba, że chcesz mieć zrujnowaną opinię przeze mnie.
-Jebać opinię innych. Jakos mało mnie ona obchodzi- odpowiedział siadając na miejscu obok- Dlaczego miałbyś zrujnować moją reputację?- zmienił temat.
-Bo jestem gejem i pomyślałem, że jesteś całkiem przystojny? Bo ludzie trzymają sie ode mnie z daleko, przez moją orintację?- spojrzałem w jego brązowe oczy. Chłopak zatrzymał się podczas odpakowywania jego McChicken'a. Chyba już go do siebie zraziłem, ale ze względów grzecznościowych, zje pospiesznie i opuści to miejsce, nie mówiąc do mnie ani słowa więcej.
-Żyjemy w wolnym kraju, w końcu to Ameryka. Nikt nie powinien się źle patrzyć na homoseksualnych, albo biseksualnych. To nic złego...
-Dlaczego po prostu nie przestaniesz ze mną rozmawiać i nie dokończysz jeść swojego zamówienia?- zapytałem popijając mojego shake'a czekoladowego. Czułem przez cały czas na sobie przeszywający wzrok tego chłopaka. Świetnie, nawet nie wiem jak ma na imię -.- Kiedy oderwałem swoje usta od rurki, poczułem na nich coś miękkiego. Że co? Ten koleś mnie pocałował. Nie, żeby mi się to nie podobało, ale co to ma być? Pewnie kolejny koleś chce 'prawdzić jak to jest'. Oprzytomniałem i oderwałem się od niego- Co to miało być?!
-Hmm... Myślę, że polubię shake'i czekoladowe- powiedział oblizując usta, a ja patrzyłem na niego ze zdziwieniem.
-Słuchaj, nie mam zamiaru stać się twoim pośmiewiskiem...
-Czemu miałbyś nim być?- wszedł mi w zdanie- Zrozum, że nie ty jedyny jesteś homo. Ja jestem bi i dawnieij byłem tak samo nieśmiały jak ty. Dzięki moim przyjaciółkom, przestałem się przejmować zdaniem innych. A tak w ogóle, to Lucas jestem, ale mów na mnie Kenzie- uśmiechnął się do mnie. Patrzyłem na niego z niedowierzaniem- Będziesz tak patrzył, czy w końcu cos powiesz?- potrząsnąłem głową i ocknąłem się z moich myśli.
-Niall. Przepraszam, że tak na ciebie najechałem- powiedziałem lekko zakłopotany, tym jak go potraktowałem.
-Spoko, nie ma sprawy.A tak na serio, to chyba polubię shake'i czekoladowe, ale tylko jeśli będą serwowane z twoich ust- posłał mi uśmiech, a ja czułem jak się rumienię. Razem z Kenziem skończyliśmy jedzenie i skierowaliśmy się do mojego domu. Chłopak jak się dowiedział, że potrafię grać na gitarze, stwierdził, że muszę mu pokazać, albo nawet nauczyć. Nie miałem nic przeciwko temu. Spodobał mi się, a perspektywa bycia blisko niego była bardzo kusząca....
*Perspektywa Zayna*
Ja pierdole, kurwa mać. Jak ja nienawidzę, jak rodzice mnie gdzieś wysyłają -.- Tym razem koniec wakacji- Alpy. Po chuj mi tam jechać? No tak, moi rodzice chą mi dostarczyć jakichś rozrywek, skoro z nimi nie mieszkam. Mi wystarczają w zupełności impezy, ale nie... Oni muszą mi fundować jakieś wycieczki.Czy oni nie rozumieją, że ja nie chcę mieć z nimi nic wspónego? Dla świętego spokoju zgodziłem się jechać na te 'wczasy'. Co ja będę robił w Alpach o tej porze roku? Jeździć na niczym nie jeżdżę, to pozostają mi jedynie impezy. Jakiś zły z tego powodu nie będę, bo co jak co, ale dobrą imprezą nie pogardzę. Dlaczego mam tak 'zajebiste' kontakty z rodzicami? Odpowiedź bardzo prosta. Mój ojciec miał małą firmę w Bradford w UK, ale zachciało mu się większej kasy i wyczytał gdzieśtam, że jego zawód będzie przynosił duże zyski w New Jersey. I co? Kazał zbierać manatki mi i matce i się przeprowadziliśmy. Skakałem niemal pod sufitem, że muszę zostawić dziewczynę i dotychczasowe życie. Nie miałem wyboru. Nie byłem jeszcze pełnoletni, więc nie mogłem zostać sam w Bradford. A dziadkowie? To ja musiałbym się nimi opiekować, a nie oni mną, więc wolę podziękować. Z dniem, kiedy skończyłem 18 lat przeprowadziłem się, co prawda już nie do innego kraju, ale przynajmniej na drugi koniec miasta. Matka myślała, że chcę się usamodzielnić. DUPA. Ja chciałem od niech uciec. Myślą, że jak teraz mają kasę, to jest lepiej. Wcale nie. Wolałbym, żeby ojciec miał dalej tą małą firmę, ale na miejscu, w domu... Do tej pory tęsknię za Allanah. Za resztą też tęsknię, takich ziomków nigdzie nie znajdę. Siedzę w hotelowym pokoju, a raczej apartamencie, który wynajęli dla mnie "kochani" rodzice. Wspomnienia uderzają we mnie ze zdwojoną siłą. Nie mogę psuć sobie humoru. Muszę iść do knajpy. Wybiorę tą przy stoku, może powyrywam jakieś ładne snowboardzistki, albo narciarki.... Kusząca propozycja. Zarzuciłem na siebie ciepłą kurtkę i pokierowałem się w stronę baru. Hotel sprawował rolę kurortu całorocznego. Była tam siłownia, SPA&WELLNES, jednym słowem wypas. Nie zapominając oczywiście, o dużym zaawansowaniu stoków narciarskich. Do tego akurat teraz było jakieś tam coś skate'owskie, więc pełno kolesi w koszulach, luźnych czapkach, albo full cap'ach, z rurkami z obniżonym krokiem kręciło się po całym budynku. Nie zwracałem na nich zbytnio dużej uwagi. Na rozmyślaniu zeszła mi cała droga do Pub'u. Wszedłem do środka, lekko się rozglądając w poszukiwaniu kogoś wartego uwagi. Na pierwszy rzut oka nikogo tam nie było, więc zasiadłem do baru.
-Co podać?- zaraz zjawił się barman.
-Poproszę tequilę- koleś skinął głową i zaczął nalewać do kieliszka mój trunek. Ponownie rozejrzałem się po sali, mój wzrok przykuła dziewczyna o jasnoróżowych włosach, w sumie wyglądały też troszeczkę jak fiolet, ale nie wiem, możliwe, że jestem daltonistą. W tej chwili dostałem mój napój, wypiłem go na jednego sztacha i poprosiłem mężczyznę, o przygotowanie dwóch grzańców, które już po chwili stały przede mną. Wziąłem je ze sobą i podszedłem do dziewczyny, która siedziała na wysokim krześle i wyglądała przez okno, wychodzące na stok.
-Mogę się dosiąść?- zapytałem stojąc przed nią. Kiedy ją zobaczyłem, zaniemówiłem, miała niesamowitą urodę. Do tego te włosy, byłem nią zafascynowany.
-Jasne- uśmiechnęła się ciepło, a ja postawiłem przed nią gorący trunek- Dzięki.
-Nie ma sprawy. Jesteś tutaj sama?- zapytałem. Bałem się, że może jej chłopak jest na stoku.
-Nie z przyjaciółką, ale ona obecnie jest na stoku.
-A ty nie? A tak w ogóle Zayn jestem- wyciągnąłem rękę, a ona ją uścisnęła, chichocząc jednocześnie, pewnie z mojego szybkiego zapłonu -.-
-Janelle Irina Quinn, ale mów mi Nelle.
-Wow, zawsze się tak przedstawiasz?
-Mhm- mruknęła siorbiąc gorące wino.
-A więc, co cię tutaj sprowadza?
-Dostałam na urodziny bilety od rodziców na zawody dla skate'ów.
-Jeździsz?
-Tak, ale tutaj jestem tylko, by oglądać. A ty co tutaj robisz?
-Rodzice mnie tu wysłali. Nie wiem po jaką cholerę, ale nie jest tak źle.
-Nelle, widziałaś?- usłyszałem za sobą dziewczęcy krzyk, a zaraz potem do stolika podbiegła dziewczyna w kasku i stroju snowboard'owym. To pewnie ta jej koleżanka- Ups, sory nie chciałam przeszkadzać- zmieszała się na mój widok. No fakt, trochę nam przeszkodziła.
-Spoko, tylko rozmawiamy- zapewniła ją Janelle- Nila, to jest Zayn- dziewczyna ściągnęła kask, a wtedy stwierdziłem, że wcale się na nią nie gniewam, że nam przerwała.
Te kolorowe włosy zaczynają mi się podobać...
-Hej, jestem Cataleya Nilakshi Carney, mów mi Nila- szczęka mi w dół opadła.
-Niebieskooka? Ja jestem Zayn.
-Dokładnie tak- zaśmiała się.
-Co widziałam?- nasz kontakt wzrokowy przerwała Nelle.
-Jaką piękną 360 zrobiłam!- Nila pociągnęła łyk grzańca od swojej przyjaciółki.
-Przykro mi, ale nie widziałam. Nie martw się mamy jeszcze 3 dni, na pewno zrobisz ją jeszcze raz, a ja to nagram!
-Jeździsz?- przerwałem ekscytację dziewczyn.
-Tak, a ty?
-Niestety, jedyne co mi wychodzi to imprezowanie- zaśmiałem się.
-No to piąteczka, bo my jesteśmy w tym mistrzyniami.
-Słyszałam, że wieczorem jest imprezka w klubie w piwnicy, może się wybierzemy?- zapytała Nelle.
-Jasne- powiedziałem zgodnie z Nilą.
-Nila, idziesz jeszcze na stok?- zapytała różowo-włosa.
-Nie, karnet mi się skończył- stwierdziła ze smutkiem.
-To idziemy do hotelu. Idziesz z nami Zayn?
-Jasne, czemu nie. I tak bym się tutaj nudził.
-No to chodźmy- rzuciła ochoczo Nila. Wyszliśmy przed budynek, Cataleya szła powoli, nie dziwię jej się. Te buty wyglądają na ciężkie... Dziewczyna podeszła do stojaków na deski snowboard'owe i wzięła jedną
-Dziewczyny, a tak w ogóle to skąd jesteście?- zapytałem zaciekawiony flagą USA na desce Nil.
-New Jersey- oznajmiły jednocześnie.
-Co?! Ja też! Jak to możliwe, żebyśmy się jeszcze dotąd nie spotkali?
-No wiesz, New Jersey jest duże i klubów też tam jest nie mało...- stwierdziła Nelle
-W sumie prawda- zamyśliłem się. Doszliśmy pod pokój dziewcząt. Któraś z nich przyłożyła kartę magnetyczną i drzwi się otworzyły. Wnioskuję, że to był pokój Nil. Skąd to wiem? Wszędzie pełno karnetów, i sprzętu snowboard'owego.
-Kurwa!
-Co jest Nelle?- zapytała Nil.
-Zapomniałam, że nie mogę dzisiaj wychodzić. Umówiłam się z Noah, że pójdziemy na zakończenie zawodów.
-A co z Lou?- okej, nie wnioskowałem nic z tej rozmowy. Co to za kolesie?
-On jest w Jersey. Poza tym dręczy mnie sms'ami, a ja mam z niego polew. A Noah, to tylko kumpel, z którym łączy mnie pasja.
-No to miłej zabawy życzę.
-Pa- Nelle cmoknęła Nilę w usta. To było dziwne....- Pa Zayn- opuściła pokój.
-To jak idziemy na tą imprezę?- zapytałem.
-Mam lepszy pomysł- uniosłem do góry brew- Ty skombinuj jakieś alko, ja idę wziąć szybki prysznic i przyjdź za 30 minut. Najebiemy się tutaj. Nie będziemy się musieli martwić jak wrócimy z imprezy- puściła mi oczko.
-Okej. To mi się podoba, to za 30 minut jestem z powrotem- uśmiechnąłem się i wyszedłem. Niemal biegiem ruszyłem w stronę monopolowego. Kupiłem kilka desperadosów, STOCK'a Cranberry, sprite'a i 2 paczki papierosów. Zeszło mi chwilkę. Kto by pomyślał, że będzie taka długa kolejka. Poszedłem od razu do pokoju Nil. Otworzyła mi w samej koszulce i majtkach.
-No patrz, a o rosetex'ie to zapomniałem- zaśmiałem się.
-Taaa, wchodź- zaśmiała się. Czy ja coś przeoczyłem?
-Wcześniej nie miałaś kolczyka w nosie...
-Tak, teraz założyłam, na stok nie ubieram, w razie wypadku, mogło by się dziadostwo zrobić- skrzywiła się i usiadła na łóżku. Nawet pokój zdążyła ogarnąć, wow...
-To co po piwku?
-Jasne- wyciągnęła zapalniczkę i otworzyła mi i sobie. I tak zaczęliśmy. Łatwo nam się rozmawiało. Cataleya byłą zabawna. Nie byłem przy niej skrępowany, chociaż fakt, że siedziała przede mną ubrana jak ubrana, działał na mnie kusząco. Kiedy zaczynaliśmy wódkę podałem pomysł.
-Może zagramy w wymiękacza?
-Jasne, czemu nie.
-Ustami?
-A jak inaczej. Zaczynaj- ponagliła mnie i położyła się na łóżku. Złożyłem pocałunek na jej ustach. Później wędrowałem wargami wzdłuż linii szczęki, przez szyję, dekolt, piersi. Doszedłem do pępka, a ona ani drgnęła. Zacząłem bawić się linią jej majtek, niby przez przypadek przejeżdżając w tym miejscu językiem. Dalej nic. Co do chuja?- Chyba nie potrafisz tego robić- zaśmiała się. Oderwałem się od jej ciała i spojrzałem w jej oczy- Dobra, moja kolej- Teraz to ja ułożyłem się na łóżku, dopóki nie przerwała-Zakład, że wymiękniesz pod wpływem moich rąk?
-O co zakład?
-Hmmmm.... O paczkę papierosów- no właśnie Nila też pali.
-Okej, zaczynaj- powróciłem do mojej pozycji. Byłem w samych bokserkach, a ona w samej bieliźnie. Zaczęła od mojej łydki. Powoli wędrowała do góry, a mnie przeszywał przyjemny prąd. Zatrzymała się na moim kolanie i nie wiem, jak ona to zrobiła, ale zaczęła wodzić po nim palcami, a mój kolega budził się do życia. Czyżby magiczne palce? Skończyła i jej dłonie wędrowały ku górze, od wewnętrznej strony uda, a ja czułem że już dłużej nie wytrzymam. Żeby się nie skompromitować, z powodu mojej rosnącej męskości wykrzyczałem to jedno słowo- WYMIĘKAM!!!- Dziewczyna uśmiechnęła się zwycięsko.
-LM czerwone poproszę.
-Okej, kupię ci jutro- pokręciłem głową z dezaprobatą. Było już dosyć późno. Kończyliśmy się upijać drinkami. Cranberry+sprite. Niby gówno, ale jak cię zetnie, to jest miło. Zmęczeni padliśmy do łóżka dziewczyny i zasnęliśmy tuż po krótkim pocałunku....
_________________________________________________
Siemaaa. Sory, że tak chujowo napisany, ale w Irlandii nie miałam zbytnio czasu na pisanie. Dlatego początek jest bez znaków polskich i takie tam, za co z góry, albo już raczej z dołu przepraszam ;< Mam nadzieję, że jednak się odczytaliście... Następny już będzie normalny i może szybciej, ale nic nie obiecuję... Życzę grubej imprezy na zakończenie wakacji i miłego siedzenia w szkole, Branoc. Morfine <3
piątek, 24 sierpnia 2012
środa, 1 sierpnia 2012
Rozdział 2
*Perspektywa Kenziego*
No to pięknie po balowaliśmy. Niezbyt dużo pamiętam, ale
wiem, ze lizałem sie z jakimś kolesiem... Diego? Może. I tak już go na oczy
więcej nie zobaczę, wiec może sie nazywać jak chce. Jak zwykle nie spałem w
swoim domu, a u Nil. Swoja droga, wygodne ona ma to swoje łóżko. Chyba częściej
juz będę u niej sypiał :P Chyba, ze będzie mnie tak brutalnie budziła jak
dzisiaj, to jednak zrezygnuje -.- Nie żeby coś, ale nie musiała mnie odkrywać.
Zimno mi było ;c Ale wybaczam jej, bo sprawa była poważna- trzeba było znaleźć
spodnie Nelle. Osobiście nie pamiętam, żeby je miała podczas naszego powrotu do
domu, ale panna Janelle Irina Quinn musiała zrobić nam pobudkę. Nil to nie
przeszkodziło i dalej poszła spać, ale jak ktoś mnie obudzi, to najpierw musze
cos zjeść, żeby móc iść spać dalej. No bo przecież z pustym żołądkiem się nie
da -.- Pobuszowałem troszeczkę po lodowce Nil i zaspokoiłem swój głód. Chciałem
być nawet dobry i zrobić śniadanie dla Nell, ale zapomniałem, ze ona na kacu
toleruje tylko kawę i szlugi. Jak zwykle poszła zapalić, a ja jedynie zrobiłem
jej dużą kawę z maksymalna ilością mleka, taką jaką lubi. Pogadaliśmy chwile,
pomogłem jej dopalić papierosa, kiedy ona oznajmiła mi, że już JUTRO jest jej
impreza urodzinowa. Dobrze że mi przypomniała, bo za nic bym nie pamiętał. A ja
przecież nie mam dla niej prezentu! Nila tak samo. Mamy jej kupić wspólny
prezent. Nelle chciała iść na rampę, ale musiałem coś wymyślić, żeby móc iść
kupić dla niej prezent. Wymyśliłem marne kłamstwo- pomoc rodzicom. W to, to
nawet by nie uwierzył ktoś, kto zna mnie kilka godzin, a co dopiero Nelle, która
zna mnie 3 lata -.- Nie mieszkałem tutaj tak długo, jak dziewczyny.
Przeprowadziłem się właśnie te feralne 3 lata temu. Chociaż tak teraz na to
patrząc, to się cieszę. Gdybym nie przyjechał tutaj z Chicago, to nigdy nie
poznałbym moich dwóch najlepszych przyjaciółek, i najlepszych ziomków. Oni zdecydowanie
zmienili moje życie na lepsze. Wcześniej byłem nieśmiały, zamknięty w sobie.
Już wcześniej wiedziałem, ze cos jest nie tak z moją orientacją. A one przyjęły
mnie, zaakceptowały i nauczyły pewności siebie. Na prawdę wiele im zawdzięczam.
Cieszę sie, ze akurat trafiłem na te dwie idiotki, ale moje idiotki <3 W końcu wpadłem na pomysł- powiedziałem
Nelle, że mam randkę. To już było
bardziej prawdopodobne. Ostatnimi czasy, bardzo często sie z kimś spotykałem.
Najczęstszymi miejscami były te, gdzie można było cos zjeść :D McDonald's,
pizzeria, restauracja, ewentualnie park i hot dog'i :P Uwierzyła mi i nawet
życzyła powodzenia. W końcu zdecydowała, że odwiedzi swój dom, bo musi ogarnąć
wszystko na imprezę. Przeprosiłem ją, że jej nie pomogę, ale po prostu
zapomniałem i to była prawda. Powiedziała, że skoro już wcześniej sie umówiłem,
to nie wypada tego odwoływać. Nelle nie była osobą, która przejmowała sie takimi
bzdetami, jak to,że ktoś zapomniał o jej imprezie. Wiedziała, że w wakacje nikt
nic nie ogarnia, a zwłaszcza my. Pożegnałem sie z nią, mówiąc, ze jeszcze
poszukam moich ciuchów i się zbieram na chatę. No tak, odkąd wstałem łaziłem w
moich bokserkach z superman'em :D Zamknąłem za nią drzwi, pomachałem przez
okienko, a kiedy tylko zniknęła za ogromnym murem, zacząłem spierdalać po
schodach na górę, o mało co się przy tym nie zabijając. Wpadłem z hukiem do
pokoju Nil. Nawet robiąc taki hałas jej nie obudziłem. Ta to ma sen... Położyłem
sie obok niej i zacząłem szeptać do jej ucha.
-Nila, skarbie, wstawaaaaj- zawyłem. Zero reakcji- Nilaaaa!-
wydarłem sie na cały ryj.
-I czego drzesz te mordę- powiedziała zaspanym głosem.
-Jutro jest impreza Nelle.
-Fajnie, kolejna impreza- schowała sie głębiej pod kołdrę.
-urodzinowa- dodałem.
-I czego kurwa mi to dopiero teraz mówisz?!
-Bo jakieś 5 minut temu sam sie dowiedziałem!- krzyknąłem.
-Trzeba iść po prezent- mruknęła niezadowolona, że będzie
musiała wstać z łóżka. Jednak po chwili na jej twarzy zagościł
uśmiech, który nie wróżył nic dobrego...- Kenzie, kochanie
ty moje, ty wiesz jak ja cie kooochaaaaam....
-Mam iść sam?- raczej stwierdziłem niż zapytałem.
-Pomogę ci za to kiedyś, jak będziesz potrzebował
pomocy- uśmiechnęła się szeroko- To przecież nie trudne. Już znaleźliśmy dla niej prezent, wystarczy tylko iść do sklepu i go kupić.
Karty kredytowe są tam gdzie zawsze. Pin znasz?- kiwnąłem głowa na
potwierdzenie. Ufaliśmy sobie bezgranicznie. Mieliśmy klucze do swoich domów
nawzajem, znaliśmy piny do naszych kart kredytowych, telefonów, domofonów itp.
-Czyli to co wybraliśmy będzie idealne?- chciałem utwierdzić
się w przekonaniu, że kupie to co trzeba i nie dostane od Nil zjeby.
-Tak, a jeżeli już jej nie będzie, to zdaj sie na swój gejowski
instynkt i wybierz coś ładnego. Ewentualnie rob zdjęcia i mi wyślij, a ja ci
pomogę- uśmiechnęła sie jeszcze raz, puściła mi oczko i nałożyła słuchawki na
uszy. Nawet stojąc w sporej odległości od niej słyszałem basy Skrillex'a.
Odnalazłem moja koszulkę i szorty, które miałem na sobie poprzedniego dnia, wziąłem
z biurka moje klucze i skierowałem sie do wyjścia z domu panny Carney.
Opuściłem posesje i poszedłem do mojego domu. Nikogo w nim nie było- nic
nowego. Wziąłem szybki prysznic, ubrałem świeże ciuchy i wszedłem do garażu.
Wyjechałem z niego na moim bmx'ie, uprzednio zamykając go automatycznie. Tak
samo zrobiłem z bramą i pospiesznie ruszyłem w stronę najlepszego skejtowskiego
sklepu w moim mieście. Około 2 tygodni temu byłem tam wraz z Nilą. Wybieraliśmy
prezent dla Nelle- nową deskę. Nie to żeby narzekała na swoją starą, ale
przydałaby sie jej nowa. Tą ma już od 2 lat. Kiedy zmieni ją na nową starą
powiesi sobie nad łóżkiem, tak jak zrobiła to Nila ze swoim snowboardem z
dzieciństwa. Motyw był zajebisty. Tez bym tak zrobił, tyle, że bmx'a nie powieszę
na ścianie. Jest trochę za duży ;x Wszedłem pewnym krokiem do sklepu, witając
sie przed tym z kolesiem za ladą. Znaliśmy sie dobrze, można powiedzieć, że
jesteśmy starymi znajomymi. Często przychodziłem tutaj z dziewczynami. To był
ogólny sklep. Mogłem tam dokupić części do roweru, Nila dokupywała wiązania,
chociaż specjalnie dla niej ściągali je z jakiegoś kraju. Bo kto normalny w New
Jersey kupowałby sprzęt snowboardowy, skoro to ciepłe miasto. Mniejsza o to.
Odnalazłem deskę, którą upatrzyliśmy z Nilą i od razu skierowałem się do kasy.
Nie było po co dłużej zwlekać. Deska była już wybrana i była wprost zajebista,
nie było się nad czym zastanawiać.
Zadowolony z zakupu udałem się powrotem do
mojego domciu, żeby się przyszykować na imprezę. Przecież była już 18 ;o
Troszeczkę mi zleciało. Wziąłem kolejny orzeźwiający prysznic tego dnia.
Założyłem moje żółte vans’y, rurki z niskim krokiem, żółtą koszulkę na szelkach
z głębokimi wycięciami pod pachami i kieszonką na lewej piersi, a do tego
czarny full cap i byłem gotowy. Poszedłem jeszcze po Nilę, żeby nie było, że
mamy wspólny prezent, a dajemy go osobno. Nila miała jeszcze butelkę wódki
żurawinowej-mniaam :D Weszliśmy z hukiem do domu naszej przyjaciółki, tak że
muzyka ucichła, a my zaczęliśmy drzeć się na cały ryj, przepraszam ‘śpiewać’
sto lat dla naszej Nelle, dziewczyna popłakała się gdy zobaczyła nową deskę.
Daliśmy sobie po buziaku i zaczęliśmy imprezę, dalej nie pamiętam….
*Perspektywa Louis’ego*
Man z rana jak z rana, spełnia swe zadania. Czyli krótko
mówiąc jestem w pracy. Dostałem cynk od kumpla, że jest imprezka u jakiejś
fajnej laseczki. No to pomyślałem, że zakupię jakieś alko i wbiję na chatę.
Dobry chillout nie jest zły. Ubrałem moje ciemno zielone rurki, białą koszulkę,
do tego czarne tommsy i mogę wbijać na imprezę.
Zrobiłem z moich włosów artystyczny nieład, uśmiechnąłem się do lustra
przy wyjściu i opuściłem moje lokum. Jak się okazało panienka nie mieszkała
jakoś daleko więc poszedłem z buta. Łooo, laseczka musi mieć dzianych rodziców,
bo willa nie z tej ziemi. Mam nadzieję, że to nie jakaś dziunia, chociaż takie
to łatwiej do łóżka wskakują… Z tego co się dowiedziałem na imię miała Janelle,
więcej nie wiem. A nie! To są jej 18 urodziny, to tyle. W zamyśleniu zapukałem
do drzwi. Otworzyła mi jakaś brunetka
z kolczykiem w prawej dziurce nosa i butelką whisky w ręce.
- CARMEN! Dlaczego na urodziny od ciebie dostałam pasztet?-
wydarła się. Nie wiedziałem o co jej chodzi, po chwili obok pojawiła się niska
ruda dziewczyna.
-To nie jest mój prezent, przecież takiego pasztet zioma to
bym ci nie wynajęła!- Ruda wróciła w głąb domu.
-Ej! Wcale nie jestem pasztetem, wypraszam sobie!- wreszcie
ogarnąłem, że laseczki mówiły o mnie.
-Mimo wszystko chodź na imprezę, jak zostaniesz, to starczy mi
pasztetu do końca życia! Juupiii!- wydarła się trzaskając za mną drzwiami. Dlaczego
ona po prostu nie może być jakąś pustą blondynką, która wręcz wskoczy mi do
łóżka? Od razu na wejściu mnie nie lubi -.- Jak ona tak może? Przecież jestem
Louis Tomlinson! Najprzystojniejszy chłopak w New Jersey! Wzdychają za mną wszystkie panienki, a zdarza się nawet, że
kolesiowi też się wymsknie ciche westchnienie na mój widok… Podążałem za dziewczyną. W końcu znaleźliśmy
się w jakiś salonie. Ludzi było bardzo dużo. Niektórzy tańczyli, niektórzy
pomimo wczesnej godziny zaliczali zgona na kanapach, inni miziali się po
kątach. Moją uwagę przykuła dziewczyna siedząca w
kącie ze skrętem. Miejsce obok niej zajmował koleś w żółtej koszulce z full
capem na głowie. Szatynka zajęła obok nich miejsce. Jako, że nikogo fajnego
jeszcze nie obczaiłem to postanowiłem zasiąść z nimi. Siedzieli w ‘kręgu’ w
trójkę, podając sobie co rusz zioło z rąk do rąk.
-Nelle, co za mięcho przyprowadziłaś?- powiedziała już
troszeczkę zjarana dziewczyna.
-Nie wiem, jakiś pasztet mi się do domu wjebał. Przynajmniej
mam zapas- zaśmiała się solenizantka. Chłopak, który siedział z nimi zaczął
zbliżać do mnie swoją twarz. Nie wiedziałem co zamierzał zrobić, dopóki mnie
nie ugryzł?! Wydałem z siebie bliżej nieokreślony pisk.
-Czemu ten pasztet krzyczy?- odezwał się chłopak, po
oderwaniu swojej szczęki od mojego ramienia- Nelle, nie radzę ci go zatrzymywać,
bo on jest jakiś niedobry, chyba przeterminowany…
-Do kurwy nędzy nie jestem żadnym pasztetem! Ludzie
ogarnijcie się!- wstałem z podłogi otrzepując niewidzialny pyłek z moich
spodni.
-Co się tak spinasz, kochanie. Weź się rozluźnij, to jest
impreza! Nila, daj mu skręta- aha, czyli jest Nelle, Nila i co jeszcze? Może Flip
i Flap? Mniejsza, wziąłem od dziewczyny zioło i mocno się zaciągnąłem. Oddałem dalej
i tak kilka razy. Faktycznie rozluźniłem się, ale dalej kontaktowałem, tylko
troszeczkę gwiazdy mi się ruszały… Że co? Jakie gwiazdy, przecież ja jestem w
domu! Oprzytomniałem pod wpływem jakiegoś pisku. Przywróciłem swoje ciało do
pozycji siedzącej i rozglądnąłem się. Źródłem krzyku była Nelle, która wraz z
Nilą skakała po salonie.
-Aaaaa! Nie wierzę! Jadę w Alpy na te zawody! Ja pierdole!-
darła się Nelle.
-Aaaaa! Nie wierzę! Jadę w Alpy i wreszcie będę mogła
pojeździć na desce!- tym razem była to Nila. Nie rozumiem z jaki jest powód do
takiego jarania się całą sytuacją -.- Dalej siedziałem pół przytomny. W ręce
miałem butelkę z piwem i dobrze się bawiłem. Wypiłem jeszcze kilka shotów
rainbow i odpłynąłem.
Obudziłem się tam, gdzie najprawdopodobniej wczoraj
zasnąłem, czyli w salonie u tej panienki co miała wczoraj osiemnastkę. Obok mnie
leżała ta ruda panienka. Jak ona miała na imię? Coś na C… Nie wiem. Odnalazłem łazienkę.
Kiedy przeglądałem się w lustrze zauważyłem, że na policzku mam narysowanego kutasa
i napis ‘ slut’. No miło -.- Tak się kończą imprezy w New Jersey. Wyszedłem z łazienki
uprzednio zmywając z mojej twarzy bardzo twórczy rysunek. Na stoliku leżał kogoś
telefon. W duchu modliłem się, aby należał od do Nelle, zainteresowała mnie. Jest
inna niż wszystkie dziewczyny. To był jej telefon, sądząc po zdjęciu na
tapecie- ona, robiąca jakiś trick na desce. Fajnie. Zapisałem jej swój numer
telefonu, a sobie wstukałem jej. Na pewno się do niej odezwę! Pozbierałem swoje
rzeczy i szybkim krokiem ruszyłem w stronę mojego mieszkania. Po przekroczeniu
progu uśmiech nadal nie schodził mi z twarzy.
________________________
No siema, siema. Wiem, długo nie dodawałam, ale nie miałam czasu tego napisać. Cały czas musiałam coś robić, a to jeszcze moja siostra przyjechała, no to zakupy itd. itp. I tak zleciało. Dwójka już jest. Słabo mi wyszedł ten rozdział, ale postaram się to wszytko jakoś jeszcze rozkręcić. Już ponad 100 wejść ;o Miło mi, że czytacie, tylko jeszcze komentujcie :P Pozdrawiam <3
P.S. Aha nie wiem kiedy dodam następny, bo w niedzielę wyjeżdżam do Irladnii i będę miała dostęp do komputera i internetu, ale nie będę miała znaków typu ą, ę, ć itp. Ale jak chcecie, to mogędodawać, tylko, że do dupy się będzie czytało. Jak wolicie :*
Subskrybuj:
Posty (Atom)