środa, 1 sierpnia 2012

Rozdział 2


*Perspektywa Kenziego*
No to pięknie po balowaliśmy. Niezbyt dużo pamiętam, ale wiem, ze lizałem sie z jakimś kolesiem... Diego? Może. I tak już go na oczy więcej nie zobaczę, wiec może sie nazywać jak chce. Jak zwykle nie spałem w swoim domu, a u Nil. Swoja droga, wygodne ona ma to swoje łóżko. Chyba częściej juz będę u niej sypiał :P Chyba, ze będzie mnie tak brutalnie budziła jak dzisiaj, to jednak zrezygnuje -.- Nie żeby coś, ale nie musiała mnie odkrywać. Zimno mi było ;c Ale wybaczam jej, bo sprawa była poważna- trzeba było znaleźć spodnie Nelle. Osobiście nie pamiętam, żeby je miała podczas naszego powrotu do domu, ale panna Janelle Irina Quinn musiała zrobić nam pobudkę. Nil to nie przeszkodziło i dalej poszła spać, ale jak ktoś mnie obudzi, to najpierw musze cos zjeść, żeby móc iść spać dalej. No bo przecież z pustym żołądkiem się nie da -.- Pobuszowałem troszeczkę po lodowce Nil i zaspokoiłem swój głód. Chciałem być nawet dobry i zrobić śniadanie dla Nell, ale zapomniałem, ze ona na kacu toleruje tylko kawę i szlugi. Jak zwykle poszła zapalić, a ja jedynie zrobiłem jej dużą kawę z maksymalna ilością mleka, taką jaką lubi. Pogadaliśmy chwile, pomogłem jej dopalić papierosa, kiedy ona oznajmiła mi, że już JUTRO jest jej impreza urodzinowa. Dobrze że mi przypomniała, bo za nic bym nie pamiętał. A ja przecież nie mam dla niej prezentu! Nila tak samo. Mamy jej kupić wspólny prezent. Nelle chciała iść na rampę, ale musiałem coś wymyślić, żeby móc iść kupić dla niej prezent. Wymyśliłem marne kłamstwo- pomoc rodzicom. W to, to nawet by nie uwierzył ktoś, kto zna mnie kilka godzin, a co dopiero Nelle, która zna mnie 3 lata -.- Nie mieszkałem tutaj tak długo, jak dziewczyny. Przeprowadziłem się właśnie te feralne 3 lata temu. Chociaż tak teraz na to patrząc, to się cieszę. Gdybym nie przyjechał tutaj z Chicago, to nigdy nie poznałbym moich dwóch najlepszych przyjaciółek, i najlepszych ziomków. Oni zdecydowanie zmienili moje życie na lepsze. Wcześniej byłem nieśmiały, zamknięty w sobie. Już wcześniej wiedziałem, ze cos jest nie tak z moją orientacją. A one przyjęły mnie, zaakceptowały i nauczyły pewności siebie. Na prawdę wiele im zawdzięczam. Cieszę sie, ze akurat trafiłem na te dwie idiotki, ale moje idiotki <3  W końcu wpadłem na pomysł- powiedziałem Nelle,  że mam randkę. To już było bardziej prawdopodobne. Ostatnimi czasy, bardzo często sie z kimś spotykałem. Najczęstszymi miejscami były te, gdzie można było cos zjeść :D McDonald's, pizzeria, restauracja, ewentualnie park i hot dog'i :P Uwierzyła mi i nawet życzyła powodzenia. W końcu zdecydowała, że odwiedzi swój dom, bo musi ogarnąć wszystko na imprezę. Przeprosiłem ją, że jej nie pomogę, ale po prostu zapomniałem i to była prawda. Powiedziała, że skoro już wcześniej sie umówiłem, to nie wypada tego odwoływać. Nelle nie była osobą, która przejmowała sie takimi bzdetami, jak to,że ktoś zapomniał o jej imprezie. Wiedziała, że w wakacje nikt nic nie ogarnia, a zwłaszcza my. Pożegnałem sie z nią, mówiąc, ze jeszcze poszukam moich ciuchów i się zbieram na chatę. No tak, odkąd wstałem łaziłem w moich bokserkach z superman'em :D Zamknąłem za nią drzwi, pomachałem przez okienko, a kiedy tylko zniknęła za ogromnym murem, zacząłem spierdalać po schodach na górę, o mało co się przy tym nie zabijając. Wpadłem z hukiem do pokoju Nil. Nawet robiąc taki hałas jej nie obudziłem. Ta to ma sen... Położyłem sie obok niej i zacząłem szeptać do jej ucha.
-Nila, skarbie, wstawaaaaj- zawyłem. Zero reakcji- Nilaaaa!- wydarłem sie na cały ryj.
-I czego drzesz te mordę- powiedziała zaspanym głosem.
-Jutro jest impreza Nelle.
-Fajnie, kolejna impreza- schowała sie głębiej pod kołdrę.
-urodzinowa- dodałem.
-I czego kurwa mi to dopiero teraz mówisz?!
-Bo jakieś 5 minut temu sam sie dowiedziałem!- krzyknąłem.
-Trzeba iść po prezent- mruknęła niezadowolona, że będzie musiała wstać z łóżka. Jednak po chwili na jej twarzy zagościł
uśmiech, który nie wróżył nic dobrego...- Kenzie, kochanie ty moje, ty wiesz jak ja cie kooochaaaaam....
-Mam iść sam?- raczej stwierdziłem niż zapytałem.
-Pomogę ci za to kiedyś, jak będziesz potrzebował pomocy- uśmiechnęła się szeroko- To przecież nie trudne. Już znaleźliśmy dla niej prezent, wystarczy tylko iść do sklepu i go kupić. Karty kredytowe są tam gdzie zawsze. Pin znasz?- kiwnąłem głowa na potwierdzenie. Ufaliśmy sobie bezgranicznie. Mieliśmy klucze do swoich domów nawzajem, znaliśmy piny do naszych kart kredytowych, telefonów, domofonów itp.
-Czyli to co wybraliśmy będzie idealne?- chciałem utwierdzić się w przekonaniu, że kupie to co trzeba i nie dostane od Nil zjeby.
-Tak, a jeżeli już jej nie będzie, to zdaj sie na swój gejowski instynkt i wybierz coś ładnego. Ewentualnie rob zdjęcia i mi wyślij, a ja ci pomogę- uśmiechnęła sie jeszcze raz, puściła mi oczko i nałożyła słuchawki na uszy. Nawet stojąc w sporej odległości od niej słyszałem basy Skrillex'a. Odnalazłem moja koszulkę i szorty, które miałem na sobie poprzedniego dnia, wziąłem z biurka moje klucze i skierowałem sie do wyjścia z domu panny Carney. Opuściłem posesje i poszedłem do mojego domu. Nikogo w nim nie było- nic nowego. Wziąłem szybki prysznic, ubrałem świeże ciuchy i wszedłem do garażu. Wyjechałem z niego na moim bmx'ie, uprzednio zamykając go automatycznie. Tak samo zrobiłem z bramą i pospiesznie ruszyłem w stronę najlepszego skejtowskiego sklepu w moim mieście. Około 2 tygodni temu byłem tam wraz z Nilą. Wybieraliśmy prezent dla Nelle- nową deskę. Nie to żeby narzekała na swoją starą, ale przydałaby sie jej nowa. Tą ma już od 2 lat. Kiedy zmieni ją na nową starą powiesi sobie nad łóżkiem, tak jak zrobiła to Nila ze swoim snowboardem z dzieciństwa. Motyw był zajebisty. Tez bym tak zrobił, tyle, że bmx'a nie powieszę na ścianie. Jest trochę za duży ;x Wszedłem pewnym krokiem do sklepu, witając sie przed tym z kolesiem za ladą. Znaliśmy sie dobrze, można powiedzieć, że jesteśmy starymi znajomymi. Często przychodziłem tutaj z dziewczynami. To był ogólny sklep. Mogłem tam dokupić części do roweru, Nila dokupywała wiązania, chociaż specjalnie dla niej ściągali je z jakiegoś kraju. Bo kto normalny w New Jersey kupowałby sprzęt snowboardowy, skoro to ciepłe miasto. Mniejsza o to. Odnalazłem deskę, którą upatrzyliśmy z Nilą i od razu skierowałem się do kasy. Nie było po co dłużej zwlekać. Deska była już wybrana i była wprost zajebista, nie było się nad czym zastanawiać. 

Zadowolony z zakupu udałem się powrotem do mojego domciu, żeby się przyszykować na imprezę. Przecież była już 18 ;o Troszeczkę mi zleciało. Wziąłem kolejny orzeźwiający prysznic tego dnia. Założyłem moje żółte vans’y, rurki z niskim krokiem, żółtą koszulkę na szelkach z głębokimi wycięciami pod pachami i kieszonką na lewej piersi, a do tego czarny full cap i byłem gotowy. Poszedłem jeszcze po Nilę, żeby nie było, że mamy wspólny prezent, a dajemy go osobno. Nila miała jeszcze butelkę wódki żurawinowej-mniaam :D Weszliśmy z hukiem do domu naszej przyjaciółki, tak że muzyka ucichła, a my zaczęliśmy drzeć się na cały ryj, przepraszam ‘śpiewać’ sto lat dla naszej Nelle, dziewczyna popłakała się gdy zobaczyła nową deskę. Daliśmy sobie po buziaku i zaczęliśmy imprezę, dalej nie pamiętam….
*Perspektywa Louis’ego*
Man z rana jak z rana, spełnia swe zadania. Czyli krótko mówiąc jestem w pracy. Dostałem cynk od kumpla, że jest imprezka u jakiejś fajnej laseczki. No to pomyślałem, że zakupię jakieś alko i wbiję na chatę. Dobry chillout nie jest zły. Ubrałem moje ciemno zielone rurki, białą koszulkę, do tego czarne tommsy i mogę wbijać na imprezę.  Zrobiłem z moich włosów artystyczny nieład, uśmiechnąłem się do lustra przy wyjściu i opuściłem moje lokum. Jak się okazało panienka nie mieszkała jakoś daleko więc poszedłem z buta. Łooo, laseczka musi mieć dzianych rodziców, bo willa nie z tej ziemi. Mam nadzieję, że to nie jakaś dziunia, chociaż takie to łatwiej do łóżka wskakują… Z tego co się dowiedziałem na imię miała Janelle, więcej nie wiem. A nie! To są jej 18 urodziny, to tyle. W zamyśleniu zapukałem do drzwi. Otworzyła mi jakaś brunetka z kolczykiem w prawej dziurce nosa i butelką whisky w ręce.
- CARMEN! Dlaczego na urodziny od ciebie dostałam pasztet?- wydarła się. Nie wiedziałem o co jej chodzi, po chwili obok pojawiła się niska ruda dziewczyna.
-To nie jest mój prezent, przecież takiego pasztet zioma to bym ci nie wynajęła!- Ruda wróciła w głąb domu.
-Ej! Wcale nie jestem pasztetem, wypraszam sobie!- wreszcie ogarnąłem, że laseczki mówiły o mnie.
-Mimo wszystko chodź na imprezę, jak zostaniesz, to starczy mi pasztetu do końca życia! Juupiii!- wydarła się trzaskając za mną drzwiami. Dlaczego ona po prostu nie może być jakąś pustą blondynką, która wręcz wskoczy mi do łóżka? Od razu na wejściu mnie nie lubi -.- Jak ona tak może? Przecież jestem Louis Tomlinson! Najprzystojniejszy chłopak w New Jersey! Wzdychają za mną  wszystkie panienki, a zdarza się nawet, że kolesiowi też się wymsknie ciche westchnienie na mój widok…  Podążałem za dziewczyną. W końcu znaleźliśmy się w jakiś salonie. Ludzi było bardzo dużo. Niektórzy tańczyli, niektórzy pomimo wczesnej godziny zaliczali zgona na kanapach, inni miziali się po kątach. Moją uwagę przykuła dziewczyna siedząca w kącie ze skrętem. Miejsce obok niej zajmował koleś w żółtej koszulce z full capem na głowie. Szatynka zajęła obok nich miejsce. Jako, że nikogo fajnego jeszcze nie obczaiłem to postanowiłem zasiąść z nimi. Siedzieli w ‘kręgu’ w trójkę, podając sobie co rusz zioło z rąk do rąk.
-Nelle, co za mięcho przyprowadziłaś?- powiedziała już troszeczkę zjarana dziewczyna.
-Nie wiem, jakiś pasztet mi się do domu wjebał. Przynajmniej mam zapas- zaśmiała się solenizantka. Chłopak, który siedział z nimi zaczął zbliżać do mnie swoją twarz. Nie wiedziałem co zamierzał zrobić, dopóki mnie nie ugryzł?! Wydałem z siebie bliżej nieokreślony pisk.
-Czemu ten pasztet krzyczy?- odezwał się chłopak, po oderwaniu swojej szczęki od mojego ramienia- Nelle, nie radzę ci go zatrzymywać, bo on jest jakiś niedobry, chyba przeterminowany…
-Do kurwy nędzy nie jestem żadnym pasztetem! Ludzie ogarnijcie się!- wstałem z podłogi otrzepując niewidzialny pyłek z moich spodni.
-Co się tak spinasz, kochanie. Weź się rozluźnij, to jest impreza! Nila, daj mu skręta- aha, czyli jest Nelle, Nila i co jeszcze? Może Flip i Flap? Mniejsza, wziąłem od dziewczyny zioło i mocno się zaciągnąłem. Oddałem dalej i tak kilka razy. Faktycznie rozluźniłem się, ale dalej kontaktowałem, tylko troszeczkę gwiazdy mi się ruszały… Że co? Jakie gwiazdy, przecież ja jestem w domu! Oprzytomniałem pod wpływem jakiegoś pisku. Przywróciłem swoje ciało do pozycji siedzącej i rozglądnąłem się. Źródłem krzyku była Nelle, która wraz z Nilą skakała po salonie.
-Aaaaa! Nie wierzę! Jadę w Alpy na te zawody! Ja pierdole!- darła się Nelle.
-Aaaaa! Nie wierzę! Jadę w Alpy i wreszcie będę mogła pojeździć na desce!- tym razem była to Nila. Nie rozumiem z jaki jest powód do takiego jarania się całą sytuacją -.- Dalej siedziałem pół przytomny. W ręce miałem butelkę z piwem i dobrze się bawiłem. Wypiłem jeszcze kilka shotów rainbow i odpłynąłem.
Obudziłem się tam, gdzie najprawdopodobniej wczoraj zasnąłem, czyli w salonie u tej panienki co miała wczoraj osiemnastkę. Obok mnie leżała ta ruda panienka. Jak ona miała na imię? Coś na C… Nie wiem. Odnalazłem łazienkę. Kiedy przeglądałem się w lustrze zauważyłem, że na policzku mam narysowanego kutasa i napis ‘ slut’. No miło -.- Tak się kończą imprezy w New Jersey. Wyszedłem z łazienki uprzednio zmywając z mojej twarzy bardzo twórczy rysunek. Na stoliku leżał kogoś telefon. W duchu modliłem się, aby należał od do Nelle, zainteresowała mnie. Jest inna niż wszystkie dziewczyny. To był jej telefon, sądząc po zdjęciu na tapecie- ona, robiąca jakiś trick na desce. Fajnie. Zapisałem jej swój numer telefonu, a sobie wstukałem jej. Na pewno się do niej odezwę! Pozbierałem swoje rzeczy i szybkim krokiem ruszyłem w stronę mojego mieszkania. Po przekroczeniu progu uśmiech nadal nie schodził mi z twarzy.
________________________
No siema, siema. Wiem, długo nie dodawałam, ale nie miałam czasu tego napisać. Cały czas musiałam coś robić, a to jeszcze moja siostra przyjechała, no to zakupy itd. itp.  I tak zleciało. Dwójka już jest. Słabo mi wyszedł ten rozdział, ale postaram się to wszytko jakoś jeszcze rozkręcić. Już ponad 100 wejść ;o Miło mi, że czytacie, tylko jeszcze komentujcie :P Pozdrawiam <3
P.S. Aha nie wiem kiedy dodam następny, bo w niedzielę wyjeżdżam do Irladnii i będę miała dostęp do komputera i internetu, ale nie będę miała znaków typu ą, ę, ć itp. Ale jak chcecie, to mogędodawać, tylko, że do dupy się będzie czytało. Jak wolicie :*

4 komentarze:

  1. Fajny rozdział, bardzo ciekawe :D
    Dobra impreza nie jest zła xD
    Faktycznie, bez ą, ę i ć się źle czyta, ale zrobisz co będziesz chciała :D
    Mwahh <3

    OdpowiedzUsuń
  2. to nie możliwe żeby Laska miała 2 lata jedna deskę, z pól roku maximum jeśli się intensywnie jeździ :D ale takto poza tym rozdział fajny, dodaj mimo tego, to nic ze bez polskich znaków :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Boskiiiii!!! Dodaj rozdział chyba każdy umie czytać... chyba?

    OdpowiedzUsuń
  4. dodaj następny nawet bez polskich znaków ;d rozdział fajny, jednak brakuje mi ciebie na tamtym blogu T^T czemu przestałaś go kontynuować? T.T

    OdpowiedzUsuń