sobota, 15 września 2012

Rozdział 4



*Perspektywa Cataleyi*
Wczoraj spędziłam całkiem miły wieczór z Zaynem. Brzydki to on nie jest. Hhahahahha, wymięknął pod wpływem mojego dotyku. Nie wiedziałam, że jestem taka dobra w te rzeczy…. Nie powiem, żeby mi to nie schlebiło. Teraz już znam jego słaby punkt.  Nelle pod jego wpływem też wymięka, ale to normalne, bo ona jest dziewczyną. Wygrałam paczkę fajek :D Może tak czas, by się ogarnąć. Wstałam z łóżka. Na zewnątrz było już jasno. Zapomniałam wczoraj zasunąć rolet. Rzuciłam okiem na telefon- 7:23. Co jest, czemu tak wcześnie wstałam? Zazwyczaj na kacu śpię długo… Od razu otworzyłam okno, bo w pokoju unosiły się opary alkoholowe. Canberry ze sprit’em zawsze na mnie działała. Jeżeli mam pić drinki to tylko takie, innych nie trawię. Pamiętam jak raz się ze znajomym załatwiłam tą „oranżadą” przed meczem na Euro. O Boże, umierałam wieczorem i na następny dzień. My to jesteśmy udani. Było prawie 30 stopni na zewnątrz, a my jak gdyby nigdy nic pijemy sobie. No to się napiliśmy. O 2 nad ranem zrobiliśmy wjazd do McDonald’s :D Lekko chwiejnym krokiem, skonsumowaliśmy nasze wrapy i wróciliśmy do domu. Nie obyło się bez wyklinania nas przez pracowników lokalu, że oni chcą go już zamknąć, ale my w  spokoju odpowiadaliśmy im, że nie mamy kartonu, żeby zrobić  samochód, a w McDrive’ie bez niego nas obsłużą. Po czym mój kolega stwierdził, że on się boi kartonów i schował się pod stolik i za nic w świecie nie chciał spod niego wyjść. Siłą go stamtąd wyciągnęłam. Dobra, koniec retrospekcji. Mam jeszcze do Was taką jedną radę, mianowicie, uważajcie na tego niepozornego ‘drinka’ :D I znowu odbiegam od tematu. Czasami się zastanawiam, czy nie mam rozdwojonej jaźni, bo to normalne nie jest -.-  Po otworzeniu okna spojrzałam na Zayna, który spał sobie w moim łóżku, jedynie w bokserkach na sobie. Ciekawe, czy coś pamięta. Ja tam głowę mam mocną, jedyne co mi się dzieje to wymiotuję, jak za dużo wypiję, ale tak to wszystko pamiętam. Wzięłam leżącą na szafce nocnej paczkę papierosów i wyszłam na balkon. Odpaliłam jednego i mocno się zaciągnęłam. Takie moje uzależnienie- rano zaczynam dzień od papierosa i wody mineralnej. Przymknęłam drzwi balkonowe, żeby za dużo chłodnego powietrza nie napływało do środka. Opierałam się o barierkę i spoglądałam na stok. Podziwiam ludzi, którzy świetnie sobie radzą z żywiołem, jakim jest woda pod postacią ściegu. Chociaż sama mieszkam w raczej słonecznym mieście, to uwielbiam śnieg, ale w umiarze. Właśnie ktoś skakał na rampie, kiedy Zayn zaspany, przecierając oczy wyszedł na balkon.
-Hej- powiedział wyciągając z paczki leżącej na parapecie papierosa i odpalając go.
-Dobry- wychyliłam się za barierkę.
-Co na śniadanie?
-W pokoju jest menu, zamów sobie coś.
-A ty co chcesz?
-Ja podziękuję- uśmiechnęłam się, co on odwzajemnił. Weszłam do środka i skierowałam się do łazienki, gdzie wzięłam krótki ale orzeźwiający prysznic. Wychodząc zauważyłam, że chłopak już je swoje croissanty z dżemem.
-Na pewno nie chcesz?- ledwo co go zrozumiałam, przez to, że miał pełną buzię.
-Na pewno- kiedy ktoś mnie namawiał do jedzenia, miałam taki odruch, że od razu paliłam. Nie wiem czemu, ale te pytania mnie denerwowały, a papierosy odstresowywały. Znowu zgarnęłam ze stolika butelkę z wodą i ruszyłam na balkon. Po chwili Mulat wyszedł za mną z parującą kawą w dłoni.  Wróciliśmy jednak do środka, chłopak poszedł skorzystać z toalety, ale coś długo stamtąd nie wychodził, a mi po wypiciu takiej ilości wody chciało się siku… Nie wytrzymywałam już powoli, więc zaczęłam się dobijać do drzwi.
-Zayn, otwórz!- zero odzewu- Zayn, zlituj się, bo się posikam!
-Faraaz- co?!
-Wpuść mnie chociaż jak możesz!- usłyszałam szczęk zamka, a co ujrzałam za drzwiami? Malika myjącego zęby moją szczoteczką! No jak w Boga nie wierzę, zabiję!


-Czy to moja szczoteczka?- zapytałam z niedowierzaniem.
-Póki co jeszcze razem nie mieszkamy, więc nie mam swojej, a twojej jedynie sobie użyczyłem- posłał mi swój ‘firmowy’ uśmiech.
-Ty się głupio nie szczerz, tylko zapierdalaj do sklepu po fajki i szczoteczkę!- zdenerwowana zajęłam miejsce na tronie i oddałam moją potrzebę fizjologiczną. ‘Zaspokojona’ wyszłam z łazienki i usiadłam na łóżku, grzebiąc w moim telefonie. Mulat przysiadł obok mnie.
- Żałujesz wczorajszego wieczora?- zapytał ni stąd ni zowąd.
-Nie mam czego żałować, do niczego nie doszło.
-Okej, to ja już może się będę zbierał….
-Nie musisz, możesz zostać.
-Spotkamy się na stoku za 2 godziny?
-Przecież nie umiesz jeździć- spojrzałam na niego podejrzliwie.
-Nauczysz mnie?- słodko się uśmiechnął.
-Spróbuję- weszłam do ciepłego pokoju i założyłam na siebie w końcu koszulkę na ramiączkach. No tak, w moim stylu było paradowanie od rana w bieliźnie. Pożegnałam Malika i zamknęłam za nim drzwi. Coś czuję, że czeka mnie ciężkie nauczanie tego chłopaka…
*Kilka dni później*
Było ciężko, ale Zayn potrafi już przynajmniej zjechać samodzielnie. Co prawda nie umie jeszcze kierować nogą, ale zjechać zjedzie. Na początku narzekał, że mu nie idzie, że się poddaje. Ale ja za wszelką cenę nie chciałam mu odpuścić. Jestem zwolenniczką tego, że jak coś zaczynasz i się na to decydujesz, to musisz to skończyć. I tak było. Nie pozwoliłam mu zejść ze stoku pierwszego dnia, dopóki nie nauczył się trzymać równowagi. Drugiego dnia narzekał, że jak to można związać sobie 2 nogi i puścić się z góry*. Czasami miałam już ochotę wypuścić go z tego stoku, żeby tylko nie musieć słuchać jego ciągłego marudzenia. Jednak nie zrobiłam tego. Byłam cierpliwa i wyrozumiała. Sama nie wiem, jak to jest się uczyć pod okiem instruktora. Kiedy ja zaczynała moją przygodę z deską nie pozwoliłam nikomu mnie uczyć. Chciałam wykonać to zadanie metodą prób i błędów. Po trzech sezonach pojęłam jak sterować nogą i uginać kolana, by nie przemęczać nóg na  cztero kilometrowej trasie. Koniec wspomnień, teraz już tylko opanowuję nowe triki na snowboardzie, co czasami kończy się potłuczonym tyłkiem, lub bolącymi dłońmi. Teraz jesteśmy na lotnisku. Za 15 minut powinni zacząć sprawdzać bilety i wpuszczać do samolotu. Całą trójką siedzieliśmy na krzesełkach, czekając na ten właśnie moment. Po upływie czasu już zasiadaliśmy nasze miejsca w samolocie. Odszukałam wzrokiem miejsce 22C i zajęłam je. Jaka była moja radość, gdy po starcie okazało się, że ma 3 siedzenia dla siebie. Momentalnie wyciągnęłam z torebki podręcznej słuchawki i założyłam na uszy. Złożyłam podpórki pod łokcie z sąsiednich siedzeń i oparłam się plecami o ścianę, na której znajdowało się malutkie okienko. Puściłam spokojne bity O.S.T.R. i mogłam odpłynąć w krainę Morfeusza. Zapytacie pewnie skąd znam i słucham polskich raperów? Wszystko zawdzięczam 76-letniej staruszce, którą wdzięcznie zwę mą babcią. Przed laty podczas emigracji powojennej uciekła ona właśnie do USA, gdzie poznała dziadka. Tą dwójkę ludzi kocham ponad życie. Czasami jest mi przykro, że zawodzę babcię i mówię jej, że chodzę do kościoła, a tak naprawdę moja droga kończy się na domu Kenziego. Ale wracając. Moja babcia jest polką. To ona uczyła mnie tego języka. Co prawda, nie znam dobrze jego pisowni, ani wymowy, bo sama babcia zdążyła wszystkie reguły przez te lata pozapominać, ale zawsze coś. To taki język obronny przed światem. Znają go tutaj tylko nieliczni. Z biegiem czasu zapominam wszystkiego, czego zostałam nauczona w tym języku za czasów dzieciństwa, ale kiedy tylko mogę przypominam sobie wszystkie słowa, które w nim umiem.  Obudziłam się gdzieś po 3 godzinach lotu. Nie boję się latać, ani nic z tych rzeczy, ale jest to dla mnie po prostu nudne. Muzyka przestała już pewnie dawno płynąć z moich słuchawek, oznajmiając, że płyta pod nazwą „Tylko dla dorosłych” się skończyła. Nie siedziałam sama. Na siedzeniu przy przejściu siedział Zayn, trzymając na swoich kolanach moje nogi. No tak, pewnie jemu też się nudziło. Na razie chyba nie zauważył, że już nie śpię, bo uporczywie chyba grał na swoim telefonie. No tak, sms’ów to on raczej nie pisał, bo w powietrzu zasięgu nie ma -.- Ściągnęłam z niego swoje nogi i usiadłam prosto. Chłopak popatrzył na mnie i uśmiechnął się promiennie, co odwzajemniłam, ale z lekkim wymuszeniem.
-Za ile będziemy lądować?- zapytałam, patrząc przez okienko.
-Nie wiem, ale chyba już niedługo.
-Czemu tutaj siedzisz?
-Nudziło mi się- zrobił podkówkę z ust, na co ja tylko przytaknęłam, nie patrząc na niego. Jakoś nie miałam ochoty na jakiekolwiek towarzystwo, mimo iż mi też się cholernie nudziło. W końcu jakoś minęło nam to kilka godzin. Zayn opowiadał mi o czymś, a ja słuchałam tylko co drugie zdanie. Na lotnisko miał po nas wyjechać Kenzie. Już nie mogłam się doczekać tego, aby zobaczyć jego zacieszony ryj. Chłopak o ciemnej karnacji powiedział, że ma na lotnisku samochód, więc zgadamy się, żeby się zobaczyć. Zgodziłam się z nim. Potrzebowałam trochę czasu spędzonego w samotności. Czasami tak lubię. Ot tak po prostu. Nic już tego nie zmieni. Owszem, kocham moich przyjaciół, ale nie potrafię z nimi długo wytrzymać. Na dłuższą metę jestem nimi po prostu zmęczona i potrzebuję oddechu. Samolot dotknął płyty lotniska, a po chwili zaczęliśmy powoli opuszczać maszynę. Teraz tylko odprawa paszportowa, odbiór bagażu i możemy jechać do domu. Nienawidzę odprawy paszportowej. Czuję się jakby ci pracownicy próbowali we mnie wykryć jakąś fałszywą tożsamość… Ale już po wszystkim. Pożegnałyśmy się z chłopakiem, spotkanym w Alpach i wzrokiem odszukiwałyśmy Kenziego. W końcu go znalazłyśmy, rozmawiał przez telefon. Później dowiem się z kim. Rzuciłyśmy się mu na szyję, a on kolejno nas podnosił i obdarowywał pocałunkami w policzki lub czoła. Zastopowaliśmy z tymi czułościami i ruszyliśmy na parking, w poszukiwaniu mojego samochody, którym przyjechał po nas przyjaciel. W końcu znalazłam moje dziecko…


Pozwoliłam Kenziemu jeszcze prowadzić mój samochód, ze względu na zmęczenie, jakie mnie ogarnęło. Po kilkudziesięciu minutach byliśmy na miejscu. Kenzie pomógł nam wnieść nasze bagaże do pokoi, biedaczek, nie były one lekkie… Zatrzymałam się jeszcze na chwilę w kuchni, żeby wziąć wodę do picia i przywitać się z matką, która o dziwo była w domu? ;o Zaraz po wypowiedzeniu jej „Dzień dobry” ruszyłam do mojego pokoju, aby należycie przywitać się z moim łóżeczkiem. A kogo tam zastałam?
-Abdul…?!- Stanęłam jak wryta. To mój starszy o kilka lat kuzyn, którego ubóstwiam. Od małego się lubiliśmy. A do tego on jest przystojny…
-Może byś mnie przytuliła? Z pół roku cię nie widziałem, a ty stoisz jak wryta- zaśmiał się, a ja podbiegłam do niego. W końcu po naszym miłym przywitaniu stwierdziliśmy, że idziemy na piwo. Zbiegłam więc ze schodów i oznajmiłam rodzicielce, że wrócę prawdopodobnie jutro. Uradowana z obecności kuzyna opuściłam rodzinną posiadłość.


*Perspektywa Janelle*
Och, ten pobyt w Alpach był epicki. Po prostu. To był najlepszy tydzień, jaki mi minął. Poznałam tyle ludzi, że ponad połowy z nich nie pamiętam. Mimo to nie wiem jakim cudem, ale na telefonie mam ich numery O.o Trochę mi było głupio, bo zostawiałam Nilę samą. Ale wiem, że jej to nie przeszkadza. Czasami myślę, że ona ma swój nierealistyczny świat, w którym lubi przebywać znacznie bardziej, niż w tym prawdziwym. Mam nadzieję, że ona nie ma mi tego za złe. Zresztą całe dnie spędzała na stoku, a później spotkała Zayna i to on spędzał z nią czas. Ja dużą ilość czasu spędzałam z Noah, a jak nie, to cały czas pisałam, albo gadałam z Louis’m. Ten chłopak od mojej 18 strasznie się mnie uczepił. Nie przeszkadzają mu nawet moje wyzwiska kierowane na jego osobę. On jest dziwny. Kto się nie obraża jak nazywasz go pasztetem, albo tłustym schabowym? No dobra, Nila i Kenzie nie, to jest już na naszym porządku dziennym. Co chwile lecimy do siebie z gejami, dziwkami, lesbami itp. Ale on? On jest w naszym  środowisku nowy, powinno go to ruszać -.- Myślałam, że po tym się odczepi, ale nie. On jest jak rzep u psiego ogona. Co z nim nie tak? Biedak codziennie do mnie dzwonił. Odbierałam, ale moje odpowiedzi zwykle ograniczały się do : aha, to fajnie, miło, świetnie, super, tak, nie, no to paaaa… Zupełnie jakbym z mamą rozmawiała -.- Ja go tak totalnie zlewałam, a on nie przestawał dzwonić pisać. A dzień przed moim powrotem nawet się mnie pytał, czy nie potrzebuję, żeby ktoś po mnie przyjechał na lotnisko. Po półgodzinnym zapewnianiu go, że mam transport, zaczął się pytać, czy się spotkamy, jak wrócę i takie tam. No idzie pierdolca dostać. Nie wiem, czemu mu tak zależy. Szczerze, to on mi zwisa poniżej kostek. Dla świętego spokoju powiedziałam mu, że zagospodaruję czas dla niego. Tak, świetna ze mnie aktorka. Po co miałabym się z nim spotykać. Przecież mi na nim nie zależy. Mam pełno znajomych, a jak dla mnie on nie ma pasji. Dla mnie ideałem jest taki skate, z deską, full cap’emm, a nie czarujmy się, Louis’emu daleko do takiego typu. Na rampie jest pełno takich chłopaków, ale znam ich od dzieciaka i nie potrafiłabym poczuć do któregoś coś więcej. Jako przyjaciela mam też Kenziego, który zawsze mnie wysłucha i mam pewność, że nic się między nami nie zmieni. Pomimo tego, że jest biseksualny, jednak bardziej gustuje w chłopcach, więc obaw jako takich nie mam. Stęskniłam się za tym debilem. Ponoć znalazł sobie chłopaka. Będzie śmiesznie. Pewnie znowu będzie prawił kazania mi i Nil, żebyśmy go nie ośmieszały, przed jego ‘drugą połówką’. Szczerze, to bardziej wolę, kiedy on się spotyka z chłopakami, niżeli z jakimiś blond pustakami. Tego to bym nie zdzierżyła. Teraz jestem już u siebie w domu i jedyne o czym marzę po podróży, to kąpiel i moje łóżko. Co jak co, ale za moją wanną i łóżkiem, to tęskniłam bardziej, niż za Kenzie’m. Miła jestem, wiem, ale co poradzić. Właśnie biorę relaksującą kąpiel, ale co mi przerywa? Nadchodząca wideo rozmowa, na laptopie, z którego właśnie leci muzyka. Podsumowując- leżę nago w wannie, a ktoś dobija się do mnie przez skype’a, obczajam stan bąbelkowy mojej wanny i stwierdzam, że piana zakrywa to co powinna, więc jest okej, akceptuję rozmowę, a na ekranie wyświetla mi się mordka, sorry, morda Louis’ego.

-Uuuuuu, co moje piękne oczka widzą, ja to mam wyczucie czasu- zaśmiał się poruszając brwiami.
-Nie ciesz się, widzisz tylko moją twarz i co najwyżej kafelki na ścianie- nie było szans, aby ujrzał coś więcej. Brodę opierałam o brzeg wanny, a laptop stał na murku, więc nie było możliwości, by zobaczył chociażby kawałek moich ramion.
-To może spotkamy się wcześniej i wymyję ci plecki?
-Kpisz, czy o drogę pytasz? Co chciałeś? Przerywasz mi mój cenny rytuał kąpieli- odparłam znudzona.
-Chciałem po prostu zapytać, co u ciebie, kiedy się spotkamy, czy masz czas, przyjechać po ciebie, pasuje ci randka dzisiaj wieczorem, jak minął lot, co się nowego u ciebie wydarzyło, co u Kenzie’ego?- wypuścił z siebie taki słowotok, że nie miałam czasu na zakodowanie wszystkich tych pytań.
-Czekaj, czekaj, co ty mówiłeś?- coś mi tam nie pasowało.
-Ładna dzisiaj pogoda, prawda- zaczął nerwowo spoglądać na wszystkie strony.
-Dobra. Nie chcesz powiedzieć, to ja sobie przewinę naszą rozmowę- albo mi się wydawało, albo chłopak pobladł na twarzy, a dotychczasowy uśmiech zrzedł. Zrobiłam swoje czary mary na skajpaju i przewinęłam do odpowiedniego momentu.
- Ciebie, pasuje ci randka dzisiaj wieczorem, jak…- wytrzeszczyłam oczy w niedowierzaniu. I patrzyłam na Lou, który był strasznie spięty. Teraz pytanie, czy wygarnąć mu co o nim tak naprawdę myślę, czy być miłą i załatwić to delikatnie. Ta druga opcja nie była w moim stylu, ale żali mi się go zrobiło, jak na niego tak patrzyłam.
-Słuchaj, chłopcze. Nie żeby coś, ale kumplami możemy być. Nie zrozum mnie źle, po prostu nie jesteś w moim typie, zresztą możemy się spotkać, ale to nie będzie randka. Zamiast na kolację możemy wyjść do klubu i schlać się w 3 dupy, ale nic więcej. Przykro mi, a w sumie, to jednak nie jest mi przykro…- stwierdziłam. Jakoś się tym nie przejęłam, za to chłopak z każdym moim słowem spuszczał swoją głowę coraz niżej. Pod koniec podniósł głowę i uśmiechnął się, ale już nie naturalnie.


-Jasne. Przepraszam Nelle, nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało. Jestem głupi. Zawsze porywam się z motyką na słońce. Nigdy nie osiągnę swoich celów…
-Te, nie bierz mnie tu teraz na litość! Wierz mi, przyjaźń jest lepsza niż miłość, na którą ja nie jestm gotowa.
-Spoko. To jak, widzimy się dzisiaj?- zapytał z iskierkami w oczach, które było widać nawet przez kamerkę internetową.
-A moglibyśmy jutro, Louis? Dzisiaj naprawdę jestem zmęczona. Jedyne co teraz zrobię, to pójdę i rzucę się na łóżko.
-Chciałbym być twoim łóżkiem…- rozmarzył się.
-Proszę cię nie zaczynaj!- ostrzegłam go.
-To może przyjadę i poopowiadam ci bajki?
-Człowieku, ogar! Nie jestem dzieckiem!
-A posłużyć ci jako maskotka?
-Nie dzięki, mam ich pełno.
-Ale czy aby na pewno?-dopytywał.
-Lou…
-No proszę!
-Lou!
-No przecież tak mam na imię- oburzył się.
-Ja jebie. Dobra, bo mi woda stygnie, muszę wychodzić, paaa- już chciałam się rozłączyć, ale on mi znowu przerwał.
-Ja mogę chętnie popatrzeć- uśmiechnął się cwaniacko.
-Dozwolone od lat 18- zaśmiałam się.
-No, czyli mogę, bo trochę minęło czasu od tamtego wydarzenia…- zamyślił się.
-Może rocznikowo masz to 21 lat, ale na pewno nie umysłowo -.-
-Ejjj, wypraszam sobie!
-Louis, taka jest prawda!
-Wcale...- chłopak chciał coś jeszcze dopowiedzieć, ale ja się już rozłączyłam. Wyszłam z wanny, wytarłam się starannie ręcznikiem, który swoją drogą pachniał nieziemsko, jakby jabłkami. Ubrałam na siebie luźnie ciuchy i tak jak wcześniej postanowiłam ułożyłam się do mojego łóżeczka. Byłam tak zmęczona, że już prawie usypiałam. Z tego pięknego stanu wybudził mnie jednaj dźwięk oznajmiający o nowej wiadomości. Leniwie otwarłam oczy i sprawdziłam kto śmiał zaburzyć mój spokój. Któż inny jak nie szatyn?
Od: Tomlinson: „Dobranoc, śnij o mnie xxx”
-On chyba chce stracić swoje życie- westchnęłam, ale nie miałam siły, by odwdzięczyć się mu jakimkolwiek tekstem. Tak po prostu zasnęłam z telefonem w ręku.
_____________________________________________
Znowu zacznę od przeprosin, że tak długo nie dodawałam. Ale wcześniej wydawało mi się, że nikt tego nie czyta, więc nawet nie zabierałam się za pisanie. A później zaczęła się szkoła i mam czas na pisanie tylko w weekendy, a pierwsze 2 weekendy po zakończeniu wakacji byłam cały czas na wyjazdach i nie miałam jak pisać. Chciałam Wam jeszcze przypomnieć, że komentarze anonimowe nie są tylko po to, aby najeżdżać na mnie, jeżeli zrobię coś źle. W tych komentarzach możecie też wyrazić swoją pozytywną opinię, a ja będę się cieszyć jak debil, po zobaczeniu czegoś takiego. Jeśli ktoś chciałby być powiadamiany to niech w komentarzu napiszę nr gadu, albo aderes bloga, żebym wiedziała, czy ktośw chce byćinformowany. Aha i jeszce jedno, mianowicie: NIE BĘDZIE NASTĘPNEGO ROZDZIAŁU, JEŚLI NIE BĘDZIE POD TYM 5 KOMENTARZY!!! Dziękuję bardzo za uwagę, o ile ktoś to przeczytał, a teraz nara, bo padam na klawiaturę -.- Morfine <3

5 komentarzy:

  1. rozdził fajny :D ale ja dalej nie wiem, która jest która chyba nigdy się nie nauczę -.- kto takie imiona wymyśla-.-

    OdpowiedzUsuń
  2. fajny:) komentować bo ja chcę następny !!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zwykle fajny :P
    Czemu nie chcesz wrócić do tamtego bloga?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie jest tak, że nie chcę. Ta decyzja była dla mnie trudna, ale wszystko przemija, więc myślę, że to był już mój czas na rozstanie z tamtym opowiadaniem ;)

      Usuń
  4. Szkoda, że przestałaś tamten blog pisać :(
    No, ale jest ten i powiem ci, że jest świetny :D
    Czekam na nastepny!!!

    OdpowiedzUsuń