niedziela, 7 października 2012

Rozdział 6



*Perspektywa Niall’a*

Polubiłem Kenziego, bardzo, nawet aż za bardzo. Chciałem jak najwięcej czasu spędzać w jego towarzystwie. Przy nim czułem się swobodnie. Wiedziałem też, że przy nim nic mi się nie stanie. Lubiłem chodzić z nim do skate parku i patrzeć, jak jeździ. Robił to z niesamowitą pasją. Najbardziej lubiłem to, kiedy się przede mną popisywał i mu to wychodziło. Podziwiam jego odwagę, ja na pewno nie potrafiłbym zrobić takich rzeczy. Za bardzo bałbym się, że potłukę mój irlandzki tyłeczek. Najbardziej jarałem się, jak robił przy mnie obrót o 360 stopni.


 Jemu zaś podobało się, kiedy grałem na gitarze.



 Mówił, że mam niesamowity talent, a ja na jego słowa momentalnie się rumieniłem.  Nie byłem przyzwyczajony do komplementów ze strony chłopaka. No dobra, nie byłem przyzwyczajony do jakichkolwiek komplementów, chyba że do tych, które padały z ust mojej matki. To było miłe, kiedy ktoś doceniał to, co lubię robić, a nie nazywał mnie przez to pedałkiem, bo granie na gitarze jest strasznie lalusiowate. Komplementy z ust chłopaka przyprawiały mnie  szczęście, ale też i o skrępowanie. To było miłe, ale czułem się nieswojo. Nie wiedziałem jak mam to odbierać. Czy jemu naprawdę podobało się to, jak gram, czy miał w tym jakieś intencje. Co prawda ja też chwaliłem jego jazdę na bmx’ie, ale on jest bardziej pewny siebie ode mnie, więc moje komplementy nie wywoływały u niego zapewne takich reakcji, jak w moim przypadku. Za to też go podziwiałem. Chciałbym być pewny siebie, może dzięki niemu taki się stanę? Przez ten tydzień zdążyłem się zakumulować z Kenziem. Ale teraz, kiedy wróciły jego przyjaciółki założę się, że nie będzie poświęcał mi tyle czasu. Do tej poru musiał jedynie zapełnić pusty czas, który dawniej zapełniały ONE. A taki głupi i naiwny Horan się napatoczył, to czemu go nie wykorzystać? Nie chcę, aby nasza znajomość się kończyła. Za bardzo się w to już wciągnąłem. Ale co ja pieprze. Jestem wściekły na tego chłopaka. Okej, może sam zarzuciłem propozycję wyjścia do klubu, ale miałem na myśli tańczenie, upicie się i może jakieś zbliżenie. Ale na dragi to ja się nie pisałem! Do tego ten przerażający koleś. Co on sobie myślał? Kiedy podszedł do nas z tym jak mniemam skrętem w ręce, prawie zacząłem się dusić dymem.


Co prawda, był w stosunku do mnie miły, ale od razu mi się nie spodobał. Zastanawia mnie tylko to, czy Kenzie wiedział, że go tam spotka… Przecież tak świetnie się bawiliśmy. Sami, tylko we dwójkę. Po chuj on musiał się wpierdolić z tymi narkotykami? Jeszcze mnie chciał poczęstować. Dziękuję, ale nie. Nie mam zamiaru ćpać Nim się obejrzałem mój kolega brał do ust tabletki.



Nie lubię, kiedy ktoś zażywa środki odurzające. Nie wiem, po co ludzie to robią. To jedynie pomaga im szybciej umrzeć. Zraziłem się tym sposobem do Lukasa. Wróciliśmy do środka, ale na niego zaczęły już działać narkotyki, więc wolałem wrócić do domu. Zawiodłem się na nim. Przez całą drogę się do niego nie odezwałem. Pożegnania też sobie oszczędziłem. Przez niego nie mogłem zasnąć w nocy. Martwiłem się czy ten debil wrócił cały do domu. Czy przypadkiem coś mu się nie stało. Człowiek różnie zachowuje się pod wpływem środków odurzających. Nigdy nic nie wiadomo. Miałem też wyrzuty do siebie samego. Mogłem mu nie pozwolić na spożycie tego świństwa, ale tego nie zrobiłem. W takim razie mogłem go chociażby odprowadzić, żeby teraz się tak nie stresować, ale nie duma Horana jest większa. Teraz nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Chyba jednak ograniczę kontakt z tym chłopakiem. Ale zapomniałem, że on przecież zostawił u mnie swój rower, a więc będzie musiał po niego wrócić. On pewnie teraz nic nie będzie pamiętał. Ale ze mną nie tak łatwo, będę go trzymał na dystans, dopóki nie przemyśli sobie wszystkiego. Szczególnie tego, czy warto marnować sobie życie jakimiś używkami. Nie mam pojęcia, czy Kenzie miał styczność nie tylko z tabletkami, bądź marihuaną. Może w żyłę też sobie lubi dać? Albo powciągać coś nosem. Jestem cholernie wściekły na niego. Z kim ja się zadaję? Nigdy nie wiedziałem, że upadnę tak nisko. Już prędzej wolałbym nie mieć przyjaciół, czy nawet znajomych i żeby wyzywali mnie z powodu mojej orientacji. Założę się, że jak przestanę się z nim widywać, nawet tego nie zauważy. Przecież w końcu jego przyjaciółki wróciły. Teraz liczą się one, a ja mogę przestać istnieć. Na moje miejsce wstąpi jakiś chłopak, albo tak dla odmiany tym razem dziewczyna. Co za różnica, ważne żeby był fun. Boże o czym ja myślę. Chyba właśnie jestem zazdrosny. Czy możliwe, żeby zależało mi na tym chłopaku z Chicago? Pięknie. Akurat teraz, kiedy wyszło, że jest on dupkiem, który na dodatek ćpa. Horan, nie pij więcej, to i myśleć tyle nie będziesz.  Z wielkim trudem i po dużym upływie czasu udało mi się odpłynąć w słodką krainę snów. Rano, czekaj, wróć, popołudniu obudziłem się bez problemu. Kac dało się przeżyć. Głowa nie bolała, jest pięknie. No prawie. Za wyjątkiem jednego zdarzenia z wczoraj… dobra, koniec retrospekcji, bo ta blond główka jednak może zaboleć. Wczoraj już dosyć rozmyślałem na ten temat i doszedłem do wniosku, że trzeba zakończyć tą znajomość, dopóki nie przerodzi się ona w coś toksycznego. Tak będzie najlepiej. Trzeba tylko oczekiwać na właściciela pojazdu, który stoi w moim garażu. Niechętnie, ale jednak wstałem z łóżka, aby wziąć prysznic i zmyć z siebie wszelakie znaki wczoraj spożytego alkoholu. Tego mi było trzeba. Gdybym mógł nie ruszyłbym się stamtąd, ale boję się, że zasnę pod wpływem kojącej me ciało cieczy. Ubrałem się normalnie. W sam raz do zalegania na kanapie przed telewizorem.


Wychodziłem z łazienki, patrząc na moje buty. Już miałem zgarnąć z łóżka, kiedy ogarnąłem, że ktoś na nim siedzi.
-Co tutaj robisz?- zapytałem obojętnie.
-Twoja mama mnie wpuściła. Przyszedłem po rower i chciałem pogadać- chłopak uporczywie wpatrywał się w swoje dłonie.
-Mogłem się tego spodziewać- mruknąłem pod nosem- Rower jest w garażu. O czym chciałeś porozmawiać? Nie mam zbyt wiele czasu.
-Co się wczoraj stało? Przecież świetnie się wczoraj bawiliśmy…
-Może ty- przerwałem, spoglądając na niego.
-Wydawało mi się, że ty też- spuścił głowę, po tym jak na chwilę spoglądnął na moją twarz.
-No właśnie wydawało ci się- prychnąłem pod nosem- To wszystko o czym chciałeś pogadać?
-Chodzi o to, że wziąłem narkotyki?- teraz wpatrywał się w moją twarz, na której usilnie chciałem ukryć emocje. Siliłem się na obojętność, ale chyba mi to nie wychodziło- Niall, ja chciałem, żebyś po prostu wiedział, że ja nie jestem święty.
-Nie musiałeś mi tego udowadniać- powiedziałem trochę głośniej, jednak panując nad dźwiękiem, aby nie przerodził się w krzyk.
-Ja ci tego wcale nie udowadniałem. Zrozum. Nie jestem ćpunem. Nie mam głodu, ani nic z tych rzeczy, po prostu na imprezie trzeba czasami się wyluzować…
-Owszem, ale nie to jest najważniejsze!
-Coś czuję, że ta rozmowa nie była najlepszym pomysłem. W takim razie powiedz mi w jaki sposób cię uraziłem i jak mogę to naprawić.
-Po prostu nie ćpaj więcej- szepnąłem. Miałem nadzieję, że on tego nie usłyszy. Chłopak przybliżył się do mnie, oplótł swoje ramiona wokół moich bioder, a głowę położył w zagłębieniu mojej szyi.
-Niall, zrozum. Ja się nie zmienię- kiedy szeptał jego oddech miło łaskotał mnie szyję.
-Chociaż nie rób tego przy mnie, proszę.
-Spróbuję. Nie chcę kończyć znajomości z tobą- uśmiechnąłem się pod nosem na te słowa.
-A co z Nilą i Nelle?- zapytałem. Chciałem do końca wiedzieć, na czym stoję.
-A właśnie, miałem się ciebie zapytać, czy idziemy dzisiaj na jakiś tam festyn. Dziewczyny bardzo chciały cię poznać i w ogóle. To jak?- podniósł swoją głowę, przyglądając się mojej twarzy. Ej, no! Wcześniejsza pozycja była przyjemniejsza!
-Jasne, czemu nie. O której?
- Myślę, że 20 będzie okej.
-Jest dopiero 15, co robimy? Ja proponuję coś zjeść- poklepałem się, smutno patrząc na mój brzuszek, który jeszcze dzisiaj nic nie przyswoił. Swoją drogą. Dziwię się, że Kenzie nie ma kaca…
-To co Mc?
-Jasne- wyszczerzyłem zęby. Po niedługim odstępie czasu siedzieliśmy przy tym samym stoliku, przy którym się poznaliśmy. Aż sam uśmiech wpływał na twarz. Ja oczywiście nie mogłem odmówić sobie mojego ulubionego skake’a czekoladowego. Chłopak, siedzący naprzeciwko wpatrywał się w moje usta trochę za długo.
-Masz shake’a na ustach- powiedział w końcu. Jednak nie zdążyłem wykonać w tym kierunku żadnego ruchu, gdyż poczułem miękkie wargi na swoich, a po chwili delikatne ugryzienie w moją dolną wargę. Ten pocałunek smakował sosem słodko kwaśnym, który podawany jest do nuggets’ów. Mimo wszystko podobało mi się to. Ale jedno pytanie wciąż mnie nurtowało. Dla niego to jest zabawa, czy może bierze to na poważnie?
*Perspektywa Zayn’a*
Nie miałem kontaktu z Nilą blisko od 3 dni. Nie chciałem jej się narzucać. Przecież ona też ma mój numer. Jak będzie chciała to zadzwoni. Dzisiaj właśnie zostałem obudzony przez telefon. Nie wiedząc nawet kto dzwoni, odebrałem.
-Halo?- starałem się brzmieć na rozbudzonego. No w sumie godzina 13, mógłbym już wstać, ale po co?
-Cześć synku, obudziłam cię?- usłyszałem moją rodzicielkę. I po chuj odbierałem?
-Ależ skądże mamusiu- Boże, jaki sarkazm.
-To dobrze- ta kobieta nie odróżnia tonów głosu- Za godzinę w naszej restauracji. Mamy ci z ojcem coś ważnego do powiedzenia- rozłączyła się, zanim zdążyłem zaprotestować. Cwana, wiedziała, że nie będę chciał się spotkać. Ale dla świętego spokoju, pójdę tam. Nie widziałem ich 3, albo 4 miesiące. Jak spędzę z nimi godzinę, to może nie umrę. No właśnie może. Niechętnie zwlokłem się z łóżka.


I powędrowałem schodami do góry do łazienki.


Wziąłem szybki- no dobra nie taki szybki, bo trwał jakieś 30 minut- prysznic. Okryty jedynie ręcznikiem znów ruszyłem schodami w dół do mojej garderoby, do której drzwi znajdowały się naprzeciwko łóżka. Zastanawiałem się dłuższą chwilę, co założyć, aby moja matka znów nie czepiała się, że mógłbym się ubrać elegancko. Znalazłem więc zestaw, który wydawał mi się być w miarę przyzwoity. Założyłem go na siebie i stanąłem przed lustrem oglądając efekt końcowy. Może być.


Praktycznie rzecz biorąc, to już jestem spóźniony, a nawet nie wyszedłem z domu. Grunt to zrobić dobre wejście. Moi rodzice są już przyzwyczajeni do moich spóźnień. Jeżeli nie przyjdę do godziny po umówionym czasie, to nie spodziewajcie się mnie w ogóle. Wsiadłem do mojego samochodu i ruszyłem w kilkuminutową drogę na miejsce spotkania z rodzicielami. Ciekawe co tym razem wymyślili… Zaparkowałem mój samochód w miarę jak najbliżej wejścia, żebym nie musiał później daleko iść. Tak jestem leniwy.


Ostatni raz popatrzyłem w lusterko, oceniając moją fryzurę i pewnym krokiem wszedłem do wnętrza restauracji. Mama i tata jak zwykle siedzieli przy tym stoliku, co zawsze i rozmawiali o czymś zawzięcie. Matka popijała białe wino, a ojciec sok. Przecież prowadzi. Przywitałem się z całusem w policzek z rodzicielką, a z ojcem uściśnięciem ręki.
-To o czym chcieliście mnie powiadomić?- nie chciałem przedłużać tego spotkania. Interesowało mnie sedno sprawy i mogę iść.
-Może najpierw zjemy obiad?- zapytała matula, spoglądając raz na mnie, to na ojca. W sumie, to nie był głupi pomysł. Śniadania zjeść nie zdążyłem.
-W porządku- odpowiedziałem i zacząłem przeglądać kartę dań. Kiedy podeszła kelnerka, już widziałem co chcę. Swoją drogą, nie była ona brzydka. Może by do niej zagadał. Nila nie odzywa się, więc może to była tylko krótko dniowa znajomość… Przez cały ten czas, kiedy rozmyślałem rodzice słowem się nie odezwali. Nawet do siebie. W końcu nasze dania nadeszły. W miarę szybko skończyliśmy nasz posiłek. Mama później zamówiła jeszcze kawę i szarlotkę. Ja i ojciec podziękowaliśmy- Dowiem się w końcu o co chodzi?- zapytałem nieco zirytowany. Ściągnęli mnie tutaj o tak wczesnej porze i jeszcze nie mówią, dlaczego.
-Przeprowadzamy się- padło z ust kobiety.
-Chyba sobie kurwa kpicie- zaśmiałem się nerwowo.
-Zayn, język- skarciła mnie.
-Serio? Ja się nigdzie nie ruszam…
-Czy ktoś ci kazał?- wtrącił się ojciec- To dotyczy tylko mnie i matki. Dla ciebie mamy już propozycję.
-Zamieniam się w słuch- założyłem ręce na piersi i patrzyłem na nich wyczekująco.
-Skończyłeś szkołę o profilu biznesowym, prawda?- zapytał, a ja uniosłem brew, bo nie za bardzo wiedziałem o co im chodzi, a chciałem, aby kontynuowali- No więc, jak wiesz prowadzę firmę….
-Szkoda tylko, że nawet nie wiem jaką- prychnąłem pod nosem.
-Jak mi nie będziesz przerywał, to się dowiesz!- warknął w moją stronę, jednak po chwili się opanował. Przecież jesteśmy w miejscu publicznym- No więc, chciałbym abyś się nią zajął. Nic trudnego. Jestem właścicielem linii lotniczych. Tych, którymi zawsze latasz na wakacje, ferie itd. Ja i twoja mama przeprowadzamy się do Portugalii. Oszczędzaliśmy pieniądze, więc powinno nam ich starczyć na bardzo długo. Mamy tam już kupiony dom, pamiętaj, że w każdej chwili możesz liczyć na naszą pomoc, bądź możesz nas odwiedzić. Do tego nie sprzedawaliśmy naszego domu tutaj, bo pomyśleliśmy, że może chciałbyś się do niego przeprowadzić, a swój sprzedać. Zrobisz jak będziesz uważać. Równie dobrze możesz zostawić swój dom, a nasz sprzedaż. Pieniądze ze sprzedaży idą to twoich rąk. Samolot mamy jutro rano. Wszystkie nasze rzeczy są już na miejscu. To wszystko. Życzymy powodzenia- ciekawe ile czasu układał sobie tą mowę.
-Świetnie, życzę miłego mieszkania w Portugalii. Jestem mile zaskoczony i dziękuję. Mogę już iść?- zapytałem znudzony.
-Może byś się chociaż pożegnał?- zapytała z wyrzutem matka- Nie wiadomo, kiedy się następny raz zobaczymy- podszedłem do niej, złożyłem pocałunek na bladym policzku, a ojca poklepałem po plecach i wyszedłem. Kiedy wsiadłem do samochodu od razu zapaliłem papierosa. W tej też chwili dostałem sms’a.
Nadawca: Cataleya
„Hej, może masz ochotę się spotkać? Wybieramy się ze znajomymi dzisiaj na festyn. Jak chcesz, to wpadnij do mnie już teraz. Mieszkam na Oak Street 327, czekam xxx”
Nie zastanawiając się długo odpisałem jej.
Odbiorca: Cataleya
„Jasne, będę za 20 minut xo”
Odpaliłem samochód i ruszyłem pod wskazany adres. Moim oczom ukazał się piękny budynek.


Zaparkowałem przed domem i zadzwoniłem do drzwi. Po chwili otworzył je niewysoki mężczyzna. Miał ciemne włosy, ciemne oczy i ciemną skórę. Kurde, śmiało mógłbym powiedzieć, że wyglądamy podobnie. I ten kilkudniowy zarost. Zmieszałem się jednak, bo nie wiedziałem, czy dobrze trafiłem.
-Ty jesteś pewnie Zayn?- nie mogłem wydusić z siebie słowa. Czyżby to był chłopak Nil. W odpowiedzi na jego pytanie jedynie kiwnąłem głową- Ja jestem Tom, ale mów mi Abdul. Jestem kuzynem Nil, wchodź, ona się kąpie.- posłusznie wszedłem do środka i kierowałem się za kuzynem Cataley’i do salonu. Nie muszę się już przynajmniej obawiać, że coś może ich łączyć. Jakaż była moja ulga, kiedy dowiedziałem się, kim dla siebie są. Poczułem się w jakiś sposób bezpieczny. Wcześniej odczuwałem zagrożenie, konkurencję z jego strony. Ale to uczucie szybko minęło. Rozmawialiśmy sobie z Abdulem na wszystkie tematy. Dowiedziałem się też, że ma on dziewczynę. Teraz to już w ogóle byłem wyluzowany. Swobodnie mi się z nim gadało. Nawet się nie obejrzałem, a po schodach an dół zbiegła Nil. Była ładnie ubrana. Zresztą jak zawsze. Wstałem, aby się z nią przywitać. Dziewczyna przytuliła mnie.
-Sory, że się nie odzywałam, ale Abdul przyjechał i chciałam spędzić z nim trochę czasu- uśmiechnęła się słodko.
-Nie ma sprawy. Ja też musiałem pozałatwiać parę rzeczy ( czyt. Odwiedzić kluby :D)- zanim wyszliśmy siedzieliśmy w salonie i po prostu gadaliśmy. O dziwo Tom okazał się być bardzo miły. Wypiliśmy sobie po piwku, a Nila powiedziała, że zostaję dzisiaj u niej na noc, bo raczej nie będę w stanie wrócić samochodem do domu. Przystałem na jej propozycję. Koło godziny 19 wyszliśmy z domu. Na miejscu spotkaliśmy się z Nelle. Poznałem także jej znajomego- Louis’ego. A także słynnego z opowiadań dziewcząt Kenzie’ego i jego kolegę Niall’a. Na moje oko, to oni wyglądali na coś więcej niż kolegów. A jeszcze bardziej utwierdziło mnie w tym to, co zobaczyłem kilka godzin później.


Z tego co wiem, t kumple nie robią takich rzeczy. Ale spoko. Mi to nie przeszkadza. Wiem, że Lukas jest Bi. Życzę im szczęścia. A tymczasem my pijemy w najlepsze!






__________________________
Nie chciało mis się końca pisać. Ale patrzcie, wyrobiłam się. Dzisiaj pojawiło się 5 komentarzy ( co prawda 2/5 to spam, ale żeby nie było...) i dzisiaj dodaję. No więc musiałam się sprężać bo miałam niewiele napisane. Tyle co zdążyłam w piątek. Wczoraj było ognisko i nie miałam czasu, żeby cokolwiek napisać i takim sposobem dzisiaj napisałam 6 stron w wordzie (ze zdjęciami). Ale chyba lepiej, jak są obrazki, pomagają przynajmniej wyobrazić sobie te rzeczy, tak jak ja je widzę :D Dobra nie zanudzam. Jutro 5 lekcji, Cya, Morfine <3

2 komentarze:

  1. Haha świetny rozdział, ale ty to już wiesz. Niall i Kenzie. Fajnie niech będą razem. Ale to co się dalej wydarzy pozostawiam twojej niezrównoważonej wenie twórczej:) Czekam na następny.
    Karo

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny! I zgadzam się w 100% z poprzedzniczką. I proszę szybko dodaj następny.

    OdpowiedzUsuń