*Perspektywa Niall’a*
Polubiłem Kenziego, bardzo, nawet aż za bardzo. Chciałem jak
najwięcej czasu spędzać w jego towarzystwie. Przy nim czułem się swobodnie.
Wiedziałem też, że przy nim nic mi się nie stanie. Lubiłem chodzić z nim do
skate parku i patrzeć, jak jeździ. Robił to z niesamowitą pasją. Najbardziej
lubiłem to, kiedy się przede mną popisywał i mu to wychodziło. Podziwiam jego
odwagę, ja na pewno nie potrafiłbym zrobić takich rzeczy. Za bardzo bałbym się,
że potłukę mój irlandzki tyłeczek. Najbardziej jarałem się, jak robił przy mnie
obrót o 360 stopni.
Jemu zaś podobało
się, kiedy grałem na gitarze.
Mówił, że mam
niesamowity talent, a ja na jego słowa momentalnie się rumieniłem. Nie byłem przyzwyczajony do komplementów ze
strony chłopaka. No dobra, nie byłem przyzwyczajony do jakichkolwiek
komplementów, chyba że do tych, które padały z ust mojej matki. To było miłe,
kiedy ktoś doceniał to, co lubię robić, a nie nazywał mnie przez to pedałkiem,
bo granie na gitarze jest strasznie lalusiowate. Komplementy z ust chłopaka
przyprawiały mnie szczęście, ale też i o
skrępowanie. To było miłe, ale czułem się nieswojo. Nie wiedziałem jak mam to
odbierać. Czy jemu naprawdę podobało się to, jak gram, czy miał w tym jakieś
intencje. Co prawda ja też chwaliłem jego jazdę na bmx’ie, ale on jest bardziej
pewny siebie ode mnie, więc moje komplementy nie wywoływały u niego zapewne
takich reakcji, jak w moim przypadku. Za to też go podziwiałem. Chciałbym być
pewny siebie, może dzięki niemu taki się stanę? Przez ten tydzień zdążyłem się
zakumulować z Kenziem. Ale teraz, kiedy wróciły jego przyjaciółki założę się,
że nie będzie poświęcał mi tyle czasu. Do tej poru musiał jedynie zapełnić
pusty czas, który dawniej zapełniały ONE. A taki głupi i naiwny Horan się
napatoczył, to czemu go nie wykorzystać? Nie chcę, aby nasza znajomość się
kończyła. Za bardzo się w to już wciągnąłem. Ale co ja pieprze. Jestem wściekły
na tego chłopaka. Okej, może sam zarzuciłem propozycję wyjścia do klubu, ale
miałem na myśli tańczenie, upicie się i może jakieś zbliżenie. Ale na dragi to
ja się nie pisałem! Do tego ten przerażający koleś. Co on sobie myślał? Kiedy
podszedł do nas z tym jak mniemam skrętem w ręce, prawie zacząłem się dusić
dymem.
Co prawda, był w stosunku do mnie miły, ale od razu mi się
nie spodobał. Zastanawia mnie tylko to, czy Kenzie wiedział, że go tam spotka…
Przecież tak świetnie się bawiliśmy. Sami, tylko we dwójkę. Po chuj on musiał
się wpierdolić z tymi narkotykami? Jeszcze mnie chciał poczęstować. Dziękuję,
ale nie. Nie mam zamiaru ćpać Nim się obejrzałem mój kolega brał do ust
tabletki.
Nie lubię, kiedy ktoś zażywa środki odurzające. Nie wiem, po
co ludzie to robią. To jedynie pomaga im szybciej umrzeć. Zraziłem się tym
sposobem do Lukasa. Wróciliśmy do środka, ale na niego zaczęły już działać
narkotyki, więc wolałem wrócić do domu. Zawiodłem się na nim. Przez całą drogę
się do niego nie odezwałem. Pożegnania też sobie oszczędziłem. Przez niego nie
mogłem zasnąć w nocy. Martwiłem się czy ten debil wrócił cały do domu. Czy
przypadkiem coś mu się nie stało. Człowiek różnie zachowuje się pod wpływem
środków odurzających. Nigdy nic nie wiadomo. Miałem też wyrzuty do siebie
samego. Mogłem mu nie pozwolić na spożycie tego świństwa, ale tego nie zrobiłem.
W takim razie mogłem go chociażby odprowadzić, żeby teraz się tak nie
stresować, ale nie duma Horana jest większa. Teraz nie ma co płakać nad
rozlanym mlekiem. Chyba jednak ograniczę kontakt z tym chłopakiem. Ale
zapomniałem, że on przecież zostawił u mnie swój rower, a więc będzie musiał po
niego wrócić. On pewnie teraz nic nie będzie pamiętał. Ale ze mną nie tak
łatwo, będę go trzymał na dystans, dopóki nie przemyśli sobie wszystkiego.
Szczególnie tego, czy warto marnować sobie życie jakimiś używkami. Nie mam
pojęcia, czy Kenzie miał styczność nie tylko z tabletkami, bądź marihuaną. Może
w żyłę też sobie lubi dać? Albo powciągać coś nosem. Jestem cholernie wściekły
na niego. Z kim ja się zadaję? Nigdy nie wiedziałem, że upadnę tak nisko. Już
prędzej wolałbym nie mieć przyjaciół, czy nawet znajomych i żeby wyzywali mnie
z powodu mojej orientacji. Założę się, że jak przestanę się z nim widywać,
nawet tego nie zauważy. Przecież w końcu jego przyjaciółki wróciły. Teraz liczą
się one, a ja mogę przestać istnieć. Na moje miejsce wstąpi jakiś chłopak, albo
tak dla odmiany tym razem dziewczyna. Co za różnica, ważne żeby był fun. Boże o
czym ja myślę. Chyba właśnie jestem zazdrosny. Czy możliwe, żeby zależało mi na
tym chłopaku z Chicago? Pięknie. Akurat teraz, kiedy wyszło, że jest on
dupkiem, który na dodatek ćpa. Horan, nie pij więcej, to i myśleć tyle nie
będziesz. Z wielkim trudem i po dużym
upływie czasu udało mi się odpłynąć w słodką krainę snów. Rano, czekaj, wróć, popołudniu
obudziłem się bez problemu. Kac dało się przeżyć. Głowa nie bolała, jest
pięknie. No prawie. Za wyjątkiem jednego zdarzenia z wczoraj… dobra, koniec
retrospekcji, bo ta blond główka jednak może zaboleć. Wczoraj już dosyć
rozmyślałem na ten temat i doszedłem do wniosku, że trzeba zakończyć tą
znajomość, dopóki nie przerodzi się ona w coś toksycznego. Tak będzie
najlepiej. Trzeba tylko oczekiwać na właściciela pojazdu, który stoi w moim
garażu. Niechętnie, ale jednak wstałem z łóżka, aby wziąć prysznic i zmyć z
siebie wszelakie znaki wczoraj spożytego alkoholu. Tego mi było trzeba. Gdybym
mógł nie ruszyłbym się stamtąd, ale boję się, że zasnę pod wpływem kojącej me
ciało cieczy. Ubrałem się normalnie. W sam raz do zalegania na kanapie przed
telewizorem.
Wychodziłem z łazienki, patrząc na moje buty. Już miałem
zgarnąć z łóżka, kiedy ogarnąłem, że ktoś na nim siedzi.
-Co tutaj robisz?- zapytałem obojętnie.
-Twoja mama mnie wpuściła. Przyszedłem po rower i chciałem
pogadać- chłopak uporczywie wpatrywał się w swoje dłonie.
-Mogłem się tego spodziewać- mruknąłem pod nosem- Rower jest
w garażu. O czym chciałeś porozmawiać? Nie mam zbyt wiele czasu.
-Co się wczoraj stało? Przecież świetnie się wczoraj
bawiliśmy…
-Może ty- przerwałem, spoglądając na niego.
-Wydawało mi się, że ty też- spuścił głowę, po tym jak na
chwilę spoglądnął na moją twarz.
-No właśnie wydawało ci się- prychnąłem pod nosem- To
wszystko o czym chciałeś pogadać?
-Chodzi o to, że wziąłem narkotyki?- teraz wpatrywał się w
moją twarz, na której usilnie chciałem ukryć emocje. Siliłem się na obojętność,
ale chyba mi to nie wychodziło- Niall, ja chciałem, żebyś po prostu wiedział,
że ja nie jestem święty.
-Nie musiałeś mi tego udowadniać- powiedziałem trochę
głośniej, jednak panując nad dźwiękiem, aby nie przerodził się w krzyk.
-Ja ci tego wcale nie udowadniałem. Zrozum. Nie jestem
ćpunem. Nie mam głodu, ani nic z tych rzeczy, po prostu na imprezie trzeba
czasami się wyluzować…
-Owszem, ale nie to jest najważniejsze!
-Coś czuję, że ta rozmowa nie była najlepszym pomysłem. W takim
razie powiedz mi w jaki sposób cię uraziłem i jak mogę to naprawić.
-Po prostu nie ćpaj więcej- szepnąłem. Miałem nadzieję, że
on tego nie usłyszy. Chłopak przybliżył się do mnie, oplótł swoje ramiona wokół
moich bioder, a głowę położył w zagłębieniu mojej szyi.
-Niall, zrozum. Ja się nie zmienię- kiedy szeptał jego
oddech miło łaskotał mnie szyję.
-Chociaż nie rób tego przy mnie, proszę.
-Spróbuję. Nie chcę kończyć znajomości z tobą- uśmiechnąłem
się pod nosem na te słowa.
-A co z Nilą i Nelle?- zapytałem. Chciałem do końca
wiedzieć, na czym stoję.
-A właśnie, miałem się ciebie zapytać, czy idziemy dzisiaj
na jakiś tam festyn. Dziewczyny bardzo chciały cię poznać i w ogóle. To jak?-
podniósł swoją głowę, przyglądając się mojej twarzy. Ej, no! Wcześniejsza pozycja
była przyjemniejsza!
-Jasne, czemu nie. O której?
- Myślę, że 20 będzie okej.
-Jest dopiero 15, co robimy? Ja proponuję coś zjeść-
poklepałem się, smutno patrząc na mój brzuszek, który jeszcze dzisiaj nic nie
przyswoił. Swoją drogą. Dziwię się, że Kenzie nie ma kaca…
-To co Mc?
-Jasne- wyszczerzyłem zęby. Po niedługim odstępie czasu
siedzieliśmy przy tym samym stoliku, przy którym się poznaliśmy. Aż sam uśmiech
wpływał na twarz. Ja oczywiście nie mogłem odmówić sobie mojego ulubionego
skake’a czekoladowego. Chłopak, siedzący naprzeciwko wpatrywał się w moje usta
trochę za długo.
-Masz shake’a na ustach- powiedział w końcu. Jednak nie
zdążyłem wykonać w tym kierunku żadnego ruchu, gdyż poczułem miękkie wargi na
swoich, a po chwili delikatne ugryzienie w moją dolną wargę. Ten pocałunek
smakował sosem słodko kwaśnym, który podawany jest do nuggets’ów. Mimo wszystko
podobało mi się to. Ale jedno pytanie wciąż mnie nurtowało. Dla niego to jest
zabawa, czy może bierze to na poważnie?
*Perspektywa Zayn’a*
Nie miałem kontaktu z Nilą blisko od 3 dni. Nie chciałem jej
się narzucać. Przecież ona też ma mój numer. Jak będzie chciała to zadzwoni. Dzisiaj
właśnie zostałem obudzony przez telefon. Nie wiedząc nawet kto dzwoni,
odebrałem.
-Halo?- starałem się brzmieć na rozbudzonego. No w sumie
godzina 13, mógłbym już wstać, ale po co?
-Cześć synku, obudziłam cię?- usłyszałem moją rodzicielkę. I
po chuj odbierałem?
-Ależ skądże mamusiu- Boże, jaki sarkazm.
-To dobrze- ta kobieta nie odróżnia tonów głosu- Za godzinę
w naszej restauracji. Mamy ci z ojcem coś ważnego do powiedzenia- rozłączyła
się, zanim zdążyłem zaprotestować. Cwana, wiedziała, że nie będę chciał się spotkać.
Ale dla świętego spokoju, pójdę tam. Nie widziałem ich 3, albo 4 miesiące. Jak spędzę
z nimi godzinę, to może nie umrę. No właśnie może. Niechętnie zwlokłem się z
łóżka.
Wziąłem szybki- no dobra nie taki szybki, bo trwał jakieś 30
minut- prysznic. Okryty jedynie ręcznikiem znów ruszyłem schodami w dół do
mojej garderoby, do której drzwi znajdowały się naprzeciwko łóżka. Zastanawiałem
się dłuższą chwilę, co założyć, aby moja matka znów nie czepiała się, że mógłbym
się ubrać elegancko. Znalazłem więc zestaw, który wydawał mi się być w miarę
przyzwoity. Założyłem go na siebie i stanąłem przed lustrem oglądając efekt
końcowy. Może być.
Praktycznie rzecz biorąc, to już jestem spóźniony, a nawet
nie wyszedłem z domu. Grunt to zrobić dobre wejście. Moi rodzice są już
przyzwyczajeni do moich spóźnień. Jeżeli nie przyjdę do godziny po umówionym
czasie, to nie spodziewajcie się mnie w ogóle. Wsiadłem do mojego samochodu i
ruszyłem w kilkuminutową drogę na miejsce spotkania z rodzicielami. Ciekawe co
tym razem wymyślili… Zaparkowałem mój samochód w miarę jak najbliżej wejścia,
żebym nie musiał później daleko iść. Tak jestem leniwy.
Ostatni raz popatrzyłem w lusterko, oceniając moją fryzurę i
pewnym krokiem wszedłem do wnętrza restauracji. Mama i tata jak zwykle
siedzieli przy tym stoliku, co zawsze i rozmawiali o czymś zawzięcie. Matka
popijała białe wino, a ojciec sok. Przecież prowadzi. Przywitałem się z całusem
w policzek z rodzicielką, a z ojcem uściśnięciem ręki.
-To o czym chcieliście mnie powiadomić?- nie chciałem
przedłużać tego spotkania. Interesowało mnie sedno sprawy i mogę iść.
-Może najpierw zjemy obiad?- zapytała matula, spoglądając
raz na mnie, to na ojca. W sumie, to nie był głupi pomysł. Śniadania zjeść nie
zdążyłem.
-W porządku- odpowiedziałem i zacząłem przeglądać kartę dań.
Kiedy podeszła kelnerka, już widziałem co chcę. Swoją drogą, nie była ona
brzydka. Może by do niej zagadał. Nila nie odzywa się, więc może to była tylko
krótko dniowa znajomość… Przez cały ten czas, kiedy rozmyślałem rodzice słowem
się nie odezwali. Nawet do siebie. W końcu nasze dania nadeszły. W miarę szybko
skończyliśmy nasz posiłek. Mama później zamówiła jeszcze kawę i szarlotkę. Ja i
ojciec podziękowaliśmy- Dowiem się w końcu o co chodzi?- zapytałem nieco
zirytowany. Ściągnęli mnie tutaj o tak wczesnej porze i jeszcze nie mówią,
dlaczego.
-Przeprowadzamy się- padło z ust kobiety.
-Chyba sobie kurwa kpicie- zaśmiałem się nerwowo.
-Zayn, język- skarciła mnie.
-Serio? Ja się nigdzie nie ruszam…
-Czy ktoś ci kazał?- wtrącił się ojciec- To dotyczy tylko
mnie i matki. Dla ciebie mamy już propozycję.
-Zamieniam się w słuch- założyłem ręce na piersi i patrzyłem
na nich wyczekująco.
-Skończyłeś szkołę o profilu biznesowym, prawda?- zapytał, a
ja uniosłem brew, bo nie za bardzo wiedziałem o co im chodzi, a chciałem, aby
kontynuowali- No więc, jak wiesz prowadzę firmę….
-Szkoda tylko, że nawet nie wiem jaką- prychnąłem pod nosem.
-Jak mi nie będziesz przerywał, to się dowiesz!- warknął w
moją stronę, jednak po chwili się opanował. Przecież jesteśmy w miejscu
publicznym- No więc, chciałbym abyś się nią zajął. Nic trudnego. Jestem właścicielem
linii lotniczych. Tych, którymi zawsze latasz na wakacje, ferie itd. Ja i twoja
mama przeprowadzamy się do Portugalii. Oszczędzaliśmy pieniądze, więc powinno
nam ich starczyć na bardzo długo. Mamy tam już kupiony dom, pamiętaj, że w
każdej chwili możesz liczyć na naszą pomoc, bądź możesz nas odwiedzić. Do tego
nie sprzedawaliśmy naszego domu tutaj, bo pomyśleliśmy, że może chciałbyś się
do niego przeprowadzić, a swój sprzedać. Zrobisz jak będziesz uważać. Równie dobrze
możesz zostawić swój dom, a nasz sprzedaż. Pieniądze ze sprzedaży idą to twoich
rąk. Samolot mamy jutro rano. Wszystkie nasze rzeczy są już na miejscu. To
wszystko. Życzymy powodzenia- ciekawe ile czasu układał sobie tą mowę.
-Świetnie, życzę miłego mieszkania w Portugalii. Jestem mile
zaskoczony i dziękuję. Mogę już iść?- zapytałem znudzony.
-Może byś się chociaż pożegnał?- zapytała z wyrzutem matka-
Nie wiadomo, kiedy się następny raz zobaczymy- podszedłem do niej, złożyłem
pocałunek na bladym policzku, a ojca poklepałem po plecach i wyszedłem. Kiedy wsiadłem
do samochodu od razu zapaliłem papierosa. W tej też chwili dostałem sms’a.
Nadawca: Cataleya
„Hej, może masz ochotę się spotkać? Wybieramy się ze
znajomymi dzisiaj na festyn. Jak chcesz, to wpadnij do mnie już teraz. Mieszkam
na Oak Street 327, czekam xxx”
Nie zastanawiając się długo odpisałem jej.
Odbiorca: Cataleya
„Jasne, będę za 20 minut xo”
Odpaliłem samochód i ruszyłem pod wskazany adres. Moim oczom
ukazał się piękny budynek.
Zaparkowałem przed domem i zadzwoniłem do drzwi. Po chwili
otworzył je niewysoki mężczyzna. Miał ciemne włosy, ciemne oczy i ciemną skórę.
Kurde, śmiało mógłbym powiedzieć, że wyglądamy podobnie. I ten kilkudniowy
zarost. Zmieszałem się jednak, bo nie wiedziałem, czy dobrze trafiłem.
-Ty jesteś pewnie Zayn?- nie mogłem wydusić z siebie słowa. Czyżby
to był chłopak Nil. W odpowiedzi na jego pytanie jedynie kiwnąłem głową- Ja
jestem Tom, ale mów mi Abdul. Jestem kuzynem Nil, wchodź, ona się kąpie.-
posłusznie wszedłem do środka i kierowałem się za kuzynem Cataley’i do salonu. Nie
muszę się już przynajmniej obawiać, że coś może ich łączyć. Jakaż była moja
ulga, kiedy dowiedziałem się, kim dla siebie są. Poczułem się w jakiś sposób
bezpieczny. Wcześniej odczuwałem zagrożenie, konkurencję z jego strony. Ale to
uczucie szybko minęło. Rozmawialiśmy sobie z Abdulem na wszystkie tematy. Dowiedziałem
się też, że ma on dziewczynę. Teraz to już w ogóle byłem wyluzowany. Swobodnie mi
się z nim gadało. Nawet się nie obejrzałem, a po schodach an dół zbiegła Nil.
Była ładnie ubrana. Zresztą
jak zawsze. Wstałem, aby się z nią przywitać. Dziewczyna przytuliła mnie.
-Sory, że się nie odzywałam, ale Abdul przyjechał i chciałam
spędzić z nim trochę czasu- uśmiechnęła się słodko.
-Nie ma sprawy. Ja też musiałem pozałatwiać parę rzeczy (
czyt. Odwiedzić kluby :D)- zanim wyszliśmy siedzieliśmy w salonie i po prostu
gadaliśmy. O dziwo Tom okazał się być bardzo miły. Wypiliśmy sobie po piwku, a
Nila powiedziała, że zostaję dzisiaj u niej na noc, bo raczej nie będę w stanie
wrócić samochodem do domu. Przystałem na jej propozycję. Koło godziny 19
wyszliśmy z domu. Na miejscu spotkaliśmy się z Nelle. Poznałem także jej
znajomego- Louis’ego. A także słynnego z opowiadań dziewcząt Kenzie’ego i jego
kolegę Niall’a. Na moje oko, to oni wyglądali na coś więcej niż kolegów. A jeszcze
bardziej utwierdziło mnie w tym to, co zobaczyłem kilka godzin później.
Z tego co wiem, t kumple nie robią takich rzeczy. Ale spoko.
Mi to nie przeszkadza. Wiem, że Lukas jest Bi. Życzę im szczęścia. A tymczasem
my pijemy w najlepsze!
__________________________
Nie chciało mis się końca pisać. Ale patrzcie, wyrobiłam się. Dzisiaj pojawiło się 5 komentarzy ( co prawda 2/5 to spam, ale żeby nie było...) i dzisiaj dodaję. No więc musiałam się sprężać bo miałam niewiele napisane. Tyle co zdążyłam w piątek. Wczoraj było ognisko i nie miałam czasu, żeby cokolwiek napisać i takim sposobem dzisiaj napisałam 6 stron w wordzie (ze zdjęciami). Ale chyba lepiej, jak są obrazki, pomagają przynajmniej wyobrazić sobie te rzeczy, tak jak ja je widzę :D Dobra nie zanudzam. Jutro 5 lekcji, Cya, Morfine <3
Haha świetny rozdział, ale ty to już wiesz. Niall i Kenzie. Fajnie niech będą razem. Ale to co się dalej wydarzy pozostawiam twojej niezrównoważonej wenie twórczej:) Czekam na następny.
OdpowiedzUsuńKaro
Genialny! I zgadzam się w 100% z poprzedzniczką. I proszę szybko dodaj następny.
OdpowiedzUsuń